czwartek, 17 października 2013

WIELKA KRADZIEŻ WHISKEY VAN WINKLE!!!

Whiskey spod znaku Van Winkle już od dawna przysparzają kolekcjonerów i fanów marki o ból głowy i kołatanie serca. Powodów jest ku temu kilka. Po pierwsze, w niektórych kręgach bourbony rodziny Van Winkle uważane są za najlepsze na świecie (niezmiennie i na zawsze). Po drugie, firmuje ją jedna z najbardziej arystokratycznych bourbonowych dynastii z Kentucky - w końcu słynny Julian Proctor "Pappy", szef równie słynnej The Stitzel-Weller Distillery, nosił nazwisko Van Winkle. Po trzecie, rodzina wypuszcza na rynek dorocznie bardzo ograniczoną ilość butelek swojej kolekcji whiskey (bourbon i rye), co powoduje jej szybki deficyt na rynku pierwotnym (sklepy w USA prowadzą sprzedaż Van Winkli na zapisy!) i ogromne momentami ceny na rynku wtórnym (czasem wręcz nie do wytłumaczenia). Na czym polega fenomen marki Van Winkle? Myślę, że poświęcę temu coraz bardziej fascynującemu tematowi jeden z moich najbliższych artykułów w miesięczniku "Rynki Alkoholowe".
Ale w końcu nie o tym miałem pisać dziś. Wiedziałem, że ludzie mogą zrobić wiele dla swojej ukochanej marki, ale nie sądziłem, że aż tyle i to dosłownie. Oto źródła amerykańskie donoszą o bezczelnej kradzieży 68 3-butelkowych skrzynek whiskey Van Winkle na łączną sumę 26.000$ (na rynku pierwotnym). W skrzynkach, ukradzionych wprost z magazynów destylarni Buffalo Trace (która ma podpisaną umowę joint venture na produkcję whiskey Van Winkle) znalazły się takie marki, jak Pappy Van Winkle's Family Reserve 20YO (195 butelek) oraz Van Winkle Family Reserve Rye 13YO (9 butelek).
Według śledczych dostęp do owych skrzynek miało około 50 osób, które w naturalny sposób znalazły się w kręgu podejrzanych. Mimo usianego kamerami monitoringu w Buffalo Trace na razie jednak nie wiadomo, kto mógł dopuścić się tej dość śmiałej kradzieży. Prawdopodobnie nie było to jednak zdarzenie jednostkowe, a proceder trwający co najmniej kilka miesięcy.
Obiecuję, że będę śledził losy tej niesamowitej historii i informował was o jej finale (jaki by on nie był).

4 komentarze:

  1. Tak, to jest bardzo ciekawa historia. Jak podaje pewien bloger istnieje szansa na identyfikację tych butelek.. wystarczyłoby gdyby BT przekazało informację o kodzie butelek. Każda z nich ma przecież unikatowy kod, oprócz UPC, który pokazuje gdzie i kiedy butelka została wypełniona:
    http://www.bourbonblog.com/blog/2013/10/18/could-you-spot-the-stolen-pappy/

    Tak przy okazji, gdy dowiedziałem się o tych kodach to sprawdziłem moje butelki. W jednej znalazłem bez problemu -> 2010. Na drugiej tego kodu nie było.. Szukałem długo. Okazało się, że jednak jest, ale pod etykietą i musiałem podświetlić butelkę z drugiej strony, żeby ujrzeć K1700809:51 -> 2008 rok. Matematyka mówi, że 2008 - 15 = 1993, czyli rok po zamknięciu Stitzel-Weller. Czy mogę więc przypuszczać, że moja butelka '08 została napełniona sokiem z tej legendarnej destylarni?
    Informacje, które znalazłem na różnych stronach sprzyjają mojej teorii..
    "Based on statements made by the Van Winkles a few years ago, it sounds as if they made a big (and possibly final) run of Pappy 15 bottles from Stitzel Weller in 2009 that held them through the spring 2011 release."
    Chciałbym wierzyć, że mimo tego, że posiadam 15YO, która nie była butelkowana ręcznie przez spadkobierców Van Winkle, to w środku jest coś legendarnego.
    Miałem tą butelkę wymienić, przez pewną skazę na etykiecie. W DW mają jeszcze jedną i już się z nimi dogadałem, ale w tej sytuacji..nie ma mowy ;-) Co z tego, że dostanę butelkę w nieskazitelnym stanie, skoro będzie ona z 2011. Nie podepnę tego do mojej teorii.. :-)
    A tak z ciekawości zapytam w którym roku była butelkowana twoja 23YO?

    PS. Blantonsy dotarły! Ten złoty nie dość, że smakował wybornie, to jest chyba najładniejszym szkłem w barku. Oczekuj dostawy :-)

    Pozdrowienia/TF

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że kogoś tu dopada "fenomen Van Winkle" :) A tak na serio, to z tymi flaszkami od Van Winklów wcale nie jest prosta sprawa. Znakomitej sprzedaży kolekcji Van Winkle doszukiwać się można co najmniej 3 przyczyn:
    1. Nazwisko Van Winkle wciąż wzbudza w entuzjastach bourbon whiskey emocje.
    2. Podaż kolekcji jest bardzo ograniczona i to celowo.
    3. Tak naprawdę nigdy do końca nie wiadomo, co znajduje się w konkretnej flaszce Van Winkle i to też jest działanie celowe.
    Ten trzeci punkt wydaje mi się tu kluczowy. Otóż (mam nadzieję, że mi teraz wybaczysz) w ten sposób kreuje się pewnego rodzaju magia, której zdaje się poddawać naprawdę dużo fanów american whiskey. Znajdą oni choćby cień uprawdopodobnienia się teorii, jakoby to właśnie w ich butelce skrywało się coś wyjątkowego. Niestety nigdy tak na 100% nie będą oni pewni, czy mają rację czy nie. Jednak właśnie to sprawia, że wokół whiskey Van Winkle unosi się duch niczego innego, jak właśnie "magii", do której mam stosunek, oględnie mówiąc, skąpy. A skoro tak, to muszę tej magii trochę odczarować. Podając wiek na etykiecie (i to nie tylko w przypadku whiskey Van Winkle), w zasadzie podaje się wiek najmłodszego składnika mikstury (z wyjątkiem np. bourbonów single barrel - z natury rzeczy). Niestety w USA, a szczególnie w świecie NDP (Non-Distiller Producers) nikt tak naprawdę do końca tego nie weryfikuje. Dla wielu liczących się na rynku graczy najważniejsze jest zachowanie profilu aromatyczno-smakowego marki, która odniosła sukces. A zatem jeśli na początku np. taki Pappy 15YO był na pewno 15YO, tak z czsem te 15YO staje się jedynie hasłem wywoławczym - żeby się przywiązany do profilu klient nie zgubił z czasem. Inaczej mówiąc - posiadając Pappy'ego 15YO z 2008 roku tak naprawdę nie możesz mieć pewności, czy w środku jest whiskey 15YO, czy może starsza czy może (niestety) nawet młodsza (lub miks absolutny). Oznacza to, że prosta arytmetyka typu 2008 - 15 = 1993 raczej nie będzie miała tu zastosowania (a przynajmniej nie bezkrytycznie).

    OdpowiedzUsuń
  3. To jednak nie wszystko (teraz być może już sponiewieram twój entuzjazm do reszty), ponieważ w whiskey ze Stitzel-Weller z lat 1973-1992 zbyt wiele magii po prostu nie ma (dlatego Old Fitze z tego okresu nie mają przerażająco wysokiej ceny). Jednak jeśli się dobrze pomyśli, to Norton-Simon po przejęciu destylarni w 1972 roku (i zmianie jej nazwy na Old Fitzgerald) aż do 1984 roku (kiedy sprzedał ją DLC) musiał w większości sprzedawać whiskey z beczek, które napełnili właśnie Van Winkle. Pewniejsze zatem wydaje się kupienie whiskey ze Stitzel-Weller właśnie w butelce Old Fitza z Old Fitzgerald Distillery na etykiecie, niż w którymś z nowszych wydań kolekcji Van Winkle.
    W 1992 roku (późniejsze) Diageo zamknęło destylarnię Stitzel-Weller i destylację Old Fizta i Wellera przeniosło do nowiutkiej wówczas Bernheim Distillery w Louisville. W końcu w 1999 destylarnię i wspomniane marki sprzedało. Wellera kupił Sazerac (właściciel Buffalo Trace) wraz z dużą porcją napełnionych beczek i to te beczki (jeszcze) służą do miksowania najnowszych wydań Van Winkli, choć zapewne jest ich już znikoma ilość i zarezerwowane są dla najstarszej i najbardziej ekskluzywnej linii czyli PVW Family Reserve.
    Trochę to wszystko zawiłe, ale tak to niestety wygląda. By całkiem namieszać dodam, że jeszcze za czasów ręcznego napełniania butelek przez Van Winklów w Commonwhealt Distillery (Lawrenceburg) Van Winklowi brakowało już beczek ze Stitzel-Weller (które przypadły mu po sprzedaży destylarni) i w tym celu przeszukiwał rynek i kupował beczki odpowiednio wyleżakowanych whiskey od zupełnie innych producentów. Van Winkle trochę sam się w ten kanał wpuścił, Po pierwsze nie przypuszczał, że któregoś dnia świat oszaleje na punkcie jego marek whiskey. Po drugie (co wynika z pierwszego) w tamtym czasie intensywnie butelkował swoje whiskey dla przeróżnych odbiorców (tak powstawała np. marka Black Maple Hill, którą, od czasu, gdy Van Winklowi zabrakło stosownych beczek, produkuje dla odbiorcy KBD/Willet Distillery - największa niezależna firma NDP).
    Podsumowując ten przydługi wywód muszę powiedzieć, że oczywiście możesz domniemywać, iż to właśnie w twojej butelce jest choćby cząstka eliksiru z dawnej Stitzel-Weller, jednak pewności to ty nie będziesz miał nigdy. Sorki :(
    Sprawdziłem moją flaszkę - jest z 2006 roku.
    No i nie mogę się doczekać randki ze złotym Blantonsem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że zanim odpowiedziałeś miałem jeden dzień satysfakcji z teorii pod którą podpiąłem swoje butelki :-) Cała ta historia z odkrywaniem wieku butelek/momentu napełnienia wciągnęła mnie. Nie wiedziałem o tych kodach, są one mało widoczne, a szczególnie gdy jeden jest pod etykietą i trzeba znaleźć bezinwazyjny sposób, żeby go odczytać. Słuchałem wywiadu Prestona Van Winkle, który był pytany o to jaka whiskey znajduje się w której butelce i rzeczywiście nie był przekonywujący, tak jakby nie chciał powiedzieć wszystkiego..
    Obalasz tu mit pewnej kultowej whiskey..szacun! Machina jednak jest nakręcona na tyle mocno i już tak długo, że nie myśli się zatrzymać..myślę, że ludzie po prostu potrzebują czuć się wyjątkowo, czy to w posiadanej whiskey w kieliszku, perfumach, samochodzie..
    Dzięki za kolejną lekcję! Wiem, że się nie mylisz, ale mimo wszystko mój entuzjazm nie maleje, bo to egzemplarze do wiadomego przeznaczenia.. Niestety (a dle mnie stety) większość ludzi wierzy w to co chce wierzyć a to mi pomoże zdobyć fundusze na kolejne zakupy.
    Pozdr/TF

    OdpowiedzUsuń