środa, 30 kwietnia 2014

BOURBONY SINGLE BARREL - CZYLI CO WARTO KUPIĆ cz.VII

"Miesiąc temu powróciłem do chwilowo odłożonej sprawy przeglądu krajowego rynku bourbon whiskey. Przez pierwsze pięć odcinków cyklu artykułów pt. „Bourbony… - czyli co warto kupić” przybliżałem sylwetki marek bourbonów small batch, a więc trunków zestawianych z niewielkiej liczby najlepszych beczek, jakimi dysponuje dany producent. W szóstym odcinku cyklu (w marcowym numerze RA) rozpocząłem przegląd oferty bourbon whiskey w innej wersji – single barrel. Tym, którzy nie mieli okazji przeczytać poprzedniego artykułu zaznaczę, że bourbony single barrel, to wersje american whiskey pochodzące (jak zresztą sama nazwa sugeruje) wyłącznie z jednej beczki. W praktyce oznacza to, że producent nie zestawia tu trunku przez zmieszanie zawartości pewnej ilości beczek (jak w przypadku bourbonów small batch), ale wlewa do butelek destylaty pochodzące z jednej wyselekcjonowanej beczki. Nie ma tu zatem miejsca na pomyłkę, ani tym bardziej na jej kompensację poprzez dodanie destylatów z innych beczek. Bourbony single barrel stanowią więc elitarną grupę american whiskey, ucieleśniającą sobą specyficzny domowy styl danej destylarni i tym samym charakter selekcjonującego je mistrza destylacji. Zapraszam wobec tego na kolejną odsłonę prezentacji bourbonów z pojedynczej beczki, jakie można znaleźć w polskich sklepach nie tylko monopolowych.
Eagle Rare Single Barrel 10YO
            Do tej pory zdążyłem zaprezentować kilka single barreli ze stajni Buffalo Trace Distillery (należących de facto do spółki Age International). Rzecz jasna Buffalo Trace ma również własne marki bourbon whiskey, w tym także i te z pojedynczej beczki. Większość z nich należy do edycji limitowanych, więc (zgodnie z przyjętą w tym cyklu artykułów formułą omijania edycji limitowanych) nie zostaną tu zaprezentowane, z wyjątkiem jednej. Jest nią Eagle Rare Single Barrel 10YO (ERSB). Marka Eagle Rare pierwotnie należała do Seagramsa. Po sukcesie Blanton’sa pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku nastała era bourbona z półki super premium, w tym szczególnie w wersji single barrel. Do tej fali sukcesu przyczynił się inny bourbon z pojedynczej beczki. Był nim Wild Turkey Kentucky Spirit. Na tym tle Sazerac (obecny właściciel Buffalo Trace Distillery) postanowił również wykorzystać koniunkturę, jednak brakowało mu odpowiedniej marki. Wybór padł ostatecznie na kupionego od Seagramsa Eagle Rare, jako że nazwa również była tu ornitologiczna, a w końcu orzeł nieco bardziej szlachetną ptaszyną jest niż indyk.
Pierwszy kontakt z butelką ERSB pozostawia naprawdę dobre wrażenie. Smukła, ale i solidna butelka, wykończona jeszcze bardziej smukłą szyjką, swym kształtem nawiązuje do pięciu whiskey z elitarnej i ekskluzywnej Antique Collection, chluby i dumy destylarni Buffalo Trace. Tej butelki nie powstydzi się żaden posiadacz domowego barku. A co w środku? Otóż bourbona tego produkuje Buffalo Trace według innej receptury, niż miało to miejsce w przypadku single barreli, produkowanych również w Buffalo Trace, a opisywanych przeze mnie przed miesiącem. Zastosowano tu recepturę (mashbill) o zwiększonej zawartości kukurydzy kosztem żyta (Mash #1) w porównaniu z Blanton’sem czy Elmerem T. Lee (Mash #2). To między innymi ma skutkować bardziej słodką paletą i trzeba przyznać, że skutkuje. Nie jest to jednak whiskey słodka, jak ktoś mógłby sobie pomyśleć, a z pewnością nie po 10 latach spędzonych w beczce. Ten czas w warunkach klimatycznych stanu Kentucky sprawia, że bourbon whiskey ubogaca się tonami waniliowymi, wyraźnie przeplecionymi wytrawnością dębu i skóry. W przypadku ERSB tony te jednak nie zdominowały palety, która jest tu znakomicie wyważona. Cena ERSB w Polsce oscyluje wokół 220-230 zł za butelkę i muszę przyznać, że jest to naprawdę przyzwoita oferta, nad którą nie powinniście się długo zastanawiać.
Wild Turkey Kentucky Spirit
            Jako że przy okazji omawiania poprzedniej bourbon whiskey do tablicy został wywołany Dziki Indyk, to pozwolicie, że teraz o single barrelach z tej właśnie destylarni prawił będę. Wild Turkey Kentucky Spirit (WTKS) narodził się w 1995 roku i był jednym z pierwszych bourbonów w wersji single barrel oferowanych na rynku. W omawianym przypadku butelka robi jeszcze większe wrażenie niż poprzednio. W kształcie swym to jedno z większych arcydzieł sztuki hutniczej – pękata, nieco wypłaszczona i przede wszystkim ozdobiona żłobionym szklanym pióropuszem, nawiązującym do postawionego ogona dumnego z siebie indora. Wszystko to ma z jednej strony kojarzyć się z marką Wild Turkey (Dziki Indyk), z drugiej zaś wzbudzać respekt i żądzę posiadania. Zważywszy na cenę tej whiskey zabiegi takie należy odbierać, jako wysoce wskazane. Gdybyśmy żyli w USA, to jeszcze cena ta nie zwalała by z nóg co któregoś konsumenta. W Polsce jednak ta wersja bourbon whiskey ze słynnej destylarni z Lawrenceburga pojawia się nader sporadycznie i stoi dumnie obok równie naprężonej ceny oscylującej wokół 500 zł........"
Tak, tak - to już siódma odsłona cyklu artykułów, w których prezentuję dostępne w krajowych sklepach alkoholowych bourbon whiskey. Najpierw przedstawiałem sylwetki bourbonów small batch, po czym przystąpiłem do opisywania bourbonów single barrel. Tym razem, w najnowszym wydaniu miesięcznika Rynki Alkoholowe, prezentuję cztery kolejne bourbony z pojedynczej beczki. Mimo to wciąż temat jest niewyczerpany, więc przygotowuję się do ósmego odcinka z cyklu, w którym nadal przybliżane będą sylwetki single barreli. Póki co jednak zapraszam do lektury bieżącego artykułu, który w całości znajdziecie w kwietniowym numerze Rynków.

piątek, 18 kwietnia 2014

ELMER T. LEE 1919-2013 COMMEMORATIVE BOTTLE

Destylarnia Buffalo Trace postanowiła uhonorować pośmiertnie swojego wieloletniego mistrza destylacji i prawdziwego guru świata american whiskey - Elmera T. Lee. O Elmerze T. Lee pisałem na łamach tego bloga tuż po jego śmierci w lipcu 2013 roku (patrz tutaj).
Tym razem chcę powiedzieć, że pojawiła się właśnie na rynku amerykańskim specjalna edycja znanej miłośnikom gatunku bourbon whiskey Elmer T. Lee Single Barrel. To Elmer T. Lee 1919-2013 Single Barrel, którą prezentuję poniżej:
Jak widać, jedyną różnicą pomiędzy wersją standardową, a tą specjalną jest czarny kolor etykiety (w wersji standardowej jest ona przezroczysta) oraz data urodzin i śmierci mistrza (1919-2013). Poza tym to prawie ta sama whiskey pochodząca z jednej beczki (single barrel). Piszę "prawie", ponieważ różnica tkwi tu w zawartości alkoholu w destylacie, która wynosi tu 93 proof (46,5%), co ma podobno nawiązywać do wieku Elmera T. Lee (93 lata). Whiskey ta będzie dostępna w cenie około 35$ za butelkę. W cenie znajduje się też datek dla weteranów wojennych, co znów ma nawiązywać do postaci starego mistrza, który w czasie II wojny światowej służył w armii amerykańskiej, jako radar bombardier.

czwartek, 17 kwietnia 2014

WILD TURKEY DIAMOND ANNIVERSARY

"The Year of Jimmy Russell" - pod takim hasłem Wild Turkey Distillery świętować będzie w 2014 roku jubileusz 60-lecia pracy mistrza destylacji Jimmy'ego Russella dla wciąż jednej i tej samej destylarni. Jubileusz ten przypadnie dokładnie na wrzesień tego roku. Święto jednak będzie podwójne, a to dlatego, że Jimmy dwa miesiące później (czyli w listopadzie) obchodzić będzie swoje 80. urodziny. Cóż może zrobić destylarnia w obliczu takiego święta takiego mistrza - może otóż wypuścić na rynek specjalną edycję limitowaną swojej bourbon whiskey, tak, jak miało to miejsce 10 lat temu, na 50-lecie pracy starego mistrza. Wówczas to światło dzienne ujrzała Wild Turkey Tribute 15YO (o której zresztą już pisałem, a którą mam zaszczyt posiadać w swojej kolekcji - patrz tutaj).
Tym razem edycję limitowaną przygotował wyłącznie syn Jimmy'ego - Eddie Russell, pełniący funkcję associate master distiller. Pierwsze przecieki na temat tej edycji pojawiły się już w styczniu br (pisałem o tym tutaj). Oficjalnie bourbon wydany na cześć 60. rocznicy pracy mistrza  nazywać się będzie Wild Turkey Diamond Anniversary. Będzie to bourbon whiskey zestawiona z destylatów, które leżakowały od 13 do 16 lat. Niestety zawartość alkoholu nie będzie tu wynosiła ani tyle, ile w momencie opróżnienia beczek (barrel proof) ani też słynne 101 proof (tak charakterystyczne dla marki WT). Będzie to zawartość ledwie na poziomie 91 proof (45,5%), co wpisywałoby się w pewien niepokojący dla mnie trend promowania znakomitych edycji WT właśnie z tak obniżoną zawartością alkoholu (co miało miejsce już przy mało znanej na świecie edycji WT Distiller's Reserve 13YO, obecnej wyłącznie na rynku japońskim, choć również obecną w moim barku - patrz tutaj).
WT Diamond Anniversary dostępny będzie już od maja wyłącznie w otwartym oficjalnie dwa dni temu, czyli 15 kwietnia br., nowiutkim Visitor Center, w cenie 125$ za butelkę.
Gdzieś około sierpnia oferta WT Diamond Anniversary rozszerzy się na wybrane rynki, jednak wciąż wyłącznie na terenie USA. Dopiero wczoraj ukazała się oficjalna fotka tej whiskey. Oto ona:
Ciekawe, czy jakiś europejski sklep pokusi się o prywatny import tej bourbon whiskey i za ile zechce ją sprzedać (bo pierwotna cena 125 dolców będzie wówczas z pewnością tylko marzeniem).

środa, 16 kwietnia 2014

JACK DANIELS RESTED TENNESSEE RYE

Być może pamiętacie, jak na rynku pojawił się żytni "white dog", będący dziełem destylarni Jack Daniel. Rumor ogromny się wówczas rozpanoszył w mediach co najmniej z dwóch powodów (oba nie do pomyślenia dotąd w odniesieniu do destylarni JD):
1. Był to pierwszy świeży destylat z tej destylarni (white dog), zaoferowany rynkowi
2. Nie był to destylat przeznaczony do JD Tennessee Whiskey, ale nieleżakowana rye whiskey (!)
Pisałem o tym obszernie w 2012 roku i jeszcze trochę w 2013. Zanim więc zaczniecie czytać dalszą część tego posta, dla pełnego obrazu polecam zapoznać się z treścią moich starych wpisów, które ułożyłem wam poniżej w kolejności chronologicznej:
Ci, którzy zapoznali się z treścią powyższych wpisów (teraz, czy w swoim czasie) poznali moje przewidywania odnośnie celu i przyszłości JD Unaged Tennessee Rye. Dziś mogę powiedzieć, że miałem rację. Oto 15 kwietnia Jack Daniel Distillery zaprezentowała swój najnowszy produkt - Jack Daniels Rested Tennessee Rye. Tak wygląda wspomniana whiskey:
Jak się okazało (a co powiedziałem rok temu), jest to znana już konsumentom JD Unaged Tennessee Rye, poddana jednak około dwuletniemu leżakowaniu w nowych wypalanych od środka beczkach dębowych (typowych dla JD i innych dużych destylarni american whiskey). Dodam tylko, że beczki do tej edycji JD były lekko opiekane (toasted) oraz standardowo wypalone (charred).  Dzięki temu, że okres leżakowania wynosi tu co najmniej 2 lata, whiskey ta może nazywać się Straight Rye Whiskey (i tak też się nazywa).
JD rested Tennessee Rye będzie dostępna jeszcze w tym miesiącu, póki co wyłącznie w USA w wybranych sieciach handlowych, w cenie około 50$ (na rynku pierwotnym) za butelkę zawierającą trunek o zawartości alkoholu 80 proof (40%). Oczywiście kolekcjonerzy, szczególnie ci z Europy, będą musieli zapłacić za butelkę najnowszej whiskey JD więcej, być może dużo więcej. Chyba, że producent zdecyduje się zaoferować swoją rye whiskey rynkom międzynarodowym, ale o tym jeszcze za wcześnie mówić.

wtorek, 15 kwietnia 2014

JACK DANIELS vs. GEORGE DICKEL - CZYLI CIĄG DALSZY NASTĄPIŁ

Ostatnio poruszyłem na łamach tego bloga kwestię pomysłu Diageo odnośnie leżakowania swoich George Dickel Tennessee Whisky (GD) w beczkach używanych (zamiast w tradycyjnych beczkach nowych). Pomysł ten wywołał w Stanach Zjednoczonych burzę komentarzy i domysłów (patrz tutaj). 
W efekcie fali krytyki, jaka zdominowała medialne komentarze znawców i amatorów american whiskey, Diageo lekko z pomysłu się wycofał. Oczywiście taki gigant branży musiał zrobić to z twarzą, co zresztą uczynił. Stwierdził otóż, że z pomysłu całkowicie nie rezygnuje, ale póki co GD będzie powstawał tak, jak do tej pory (tj. leżakując w beczkach nowych). Ogłosił też jednocześnie swoje zwycięstwo, a to dlatego, że dzięki jego posunięciu być może (jak twierdzi Guy L. Smith IV, przedstawiciel Diageo North America) skończy się dyktat jednego koncernu (tu: Brown-Forman, właściciel Jacka Danielsa), a rozpocznie się merytoryczna dyskusja na temat możliwie najlepszych standardów dla Tennessee Whiskey. 
Wydaje się, że Diageo osiągnął przede wszystkim inny cel, a mianowicie wysondował możliwości zmiany zapisów ustawy stanowej, regulującej metody produkcji Tennessee Whiskey. Jak się okazało kilka dni później, nie był to ostatni ruch Diageo w tej sprawie.
Oto w dniu 28 marca prawnicy z Diageo złożyli pozew wobec dyrektora Komisji ds. Napojów Alkoholowych Stanu Tennessee (TABC) przeciwko zapisom ustawy stanowej z 1937 roku, które mówią, iż destylaty wyprodukowane w stanie Tennessee muszą być leżakowane w tym stanie w hrabstwie, w którym powstały lub w hrabstwie jemu przyległym. Cóż to oznacza? Wydaje się, że oznacza to dalszą próbę zmiany definicji Tennessee Whiskey - tu w kwestii jej przynależności geograficznej, jako identyfikatora pochodzenia i charakterystycznego wyróżnika tej whiskey spośród wszelkich innych whiskey z USA.
Czy Diageo osiągnie swój cel (jakim by on nie był) czy też mu się to nie uda, tego nie wiadomo. W każdym razie zapowiada się dłuższy konflikt dwóch koncernów (Diageo i Brown-Forman), przy czym wydaje się, że wsparcie amerykańskiej branży będzie w tej sprawie będzie mieć wyłącznie ten drugi. Dyskusja własnie się rozpoczyna...