piątek, 18 grudnia 2015

22. ANNUAL WHISKY ADVOCATE AWARDS

Właśnie zakończył się doroczny konkurs amerykańskiego magazynu Whisky Advocate pod nazwą Whisky Advocate Awards. To już 22. edycja tego konkursu, którego patronem jest wydawca i redaktor naczelny magazynu John Hansel.
Poniżej przedstawiam wyniki tegorocznej edycji konkursu w 13 kategoriach:

1. CRAFT WHISKEY OF THE YEAR
Dad’s Hat Pennsylvania Rye

2. AMERICAN WHISKEY OF THE YEAR
John E. Fitzgerald Very Special Reserve 20 year old


3. CANADIAN WHISKY OF THE YEAR
Crown Royal 75th Anniversary Blend


4. IRISH WHISKEY OF THE YEAR
Midleton Dair Ghaelach: Grinsell’s Wood


5. JAPANESE WHISKY OF THE YEAR
Hibiki Japanese Harmony


6. WORLD WHISKY OF THE YEAR
Spirit of Hven Sankt Claus


7. BLEDNED / BLENDED MALT SCOTCH WHISKY OF THE YEAR
Blue Hanger 11th Limited Release

8. SPEYSIDE SINGLE MALT WHISKY OF THE YEAR
Tamdhu Batch Strength

9. ISLAY SINGLE MALT WHISKY OF THE YEAR
Ardbeg Supernova 2015 Release


10. HIGHLAND SINGLE MALT WHISKY OF THE YEAR
Dalmore 21 year old

11. LOWLANDS / CAMPBELTOWN SINGLE MALT WHISKY OF THE YEAR
Springbank Sherry Wood 17 year old

12. LIFETIME ACHIEVEMENT OF THE YEAR
Dennis Malcolm
Jim McEwan


13. DISTILLER OF THE YEAR
MGP Ingredients

Jeśli chcecie wiedzieć więcej na temat każdego ze zwycięzców, wystarczy kliknąć na tytuł kategorii, w której dany zwycięzca odniósł sukces.

środa, 28 października 2015

EKSKLUZYWNY I DROGI JOHN E. FITZGERALD

Dosłownie przed paroma dniami Heaven Hill Brands poinformował, że zamierza wprowadzić na rynek ekskluzywną, ściśle limitowaną edycję swojego bourbona pszenicznego (wheated bourbon). Nazywać się on będzie John E. Fitzgerald Very Special Reserve 20YO
Jak wspomniałem, będzie to bourbon, który w recepturze (obok kukurydzy i słodu jęczmiennego) zawiera pszenicę, zamiast zwyczajowego żyta. Taki właśnie rodzaj bourbona upodobał sobie szczególnie guru świata whiskey i ówczesny właściciel marki John E. Fitzgerald - słynny Julian Proctor "Pappy" Van Winkle (pod którego rządami rozkwitła kultowa The Stitzel-Weller Distillery).
W 1972 roku spadkobiercy rodziny Van Winkle sprzedali destylarnię Stitzel-Weller wraz z markami produkowanych w niej whiskey. W 1992 roku ówczesny właściciel destylarni zamknął ją definitywnie, a produkcję jej whiskey przeniósł do nowo wybudowanej Bernheim Distillery w Louisville. W 1999 roku destylarnię Bernheim, wraz z marką Fitzgerald, przajął Heaven Hill Distilleries. Przejęciu destylarni towarzyszyło również objęcie pieczy nad wieloma beczkami leżakowanego już w magazynach pszenicznego bourbona.
To własnie z 12 takich przejętych w 1999 roku beczek pochodzą destylaty, które posłużyły do zestawienia prezentowanej tu whiskey. Beczki skrywały długo leżakowany trunek 20-letni, który teraz ujrzy światło dzienne pod nazwą John E. Fitzgerald Very Specual Reserve 20YO. 
Jak podaje Heaven Hill, wspomniane beczki tuż po przejęciu zostały przetransferowane do magazynu leżakowego Y, należącego do Heaven Hill, a znajdującego się na terenie dawnej destylarni HH w Bardstown. Tam beczki leżakowały na pierwszym piętrze, by spowolnić tempo dojrzewania. W 2013 roku uznano, że destylaty osiągnęły swój punkt maturacji (honey point), w związku z czym wylano je z beczek i przetrzymano w specjalnym kontenerze w celu zatrzymania procesu maturacji. Ostatecznie postanowiono je zabutelkować właśnie teraz, bez filtrowania na zimno, z zawartością alkoholu 90 proof (45%). Powstanie docelowo zaledwie 3.000 butelek w nader wysokiej cenie pierwotnej 300 $ za butelkę. Aż boję się pomyśleć, ile wyniesie cena najnowszego Fitza w Europie (o ile w ogóle do niej dotrze)...

niedziela, 27 września 2015

NASTĘPCA JIMA RUTLEDGE'A JUŻ ZNANY!

Już w lipcu pisałem o jesiennym odejściu na emeryturę legendy marki Four Roses - mistrza destylacji Jima Rutledge'a (patrz tutaj). Wówczas jednak jeszcze nie dysponowałem przeciekami na temat jego ewentualnego następcy. To już się jednak zmieniło i kolejny master distiller Four Roses Distillery jest już znany z imienia i nazwiska. Jest nim Brent Elliott (widoczny na poniższym zdjęciu):
Do tej pory Elliott pełnił w destylarni funkcję szefa jakości produktu, co niewątpliwie związane było z testowaniem niezliczonych ilości próbek whiskey. Między innymi ten fakt czyni z Elliotta człowieka, który na temat bourbona Four Roses wie nadzwyczaj dużo. Za czasów Jima Rutledge'a to właśnie Elliott był numerem dwa przy selekcji i zatwierdzaniu beczek do konkretnych edycji whiskey z czterema różami. Po jego odejściu na emeryturę Brent Elliott stał się numerem jeden. Czas pokaże, czy wybór był słuszny.

wtorek, 15 września 2015

FIRENADO W KENTUCKY - CZYLI W SUMIE NIC NOWEGO...

Miłośnicy american whiskey, szczególnie ci w USA, oglądają ostatnio namiętnie w internecie filmik pokazujący płonącego bourbona. Pożar, jak pożar - szczególnie w destylarniach whiskey nie jest to jakieś nadzwyczajne wydarzenie, przede wszystkim w magazynach leżakowych, w których mnóstwo łatwopalnych materiałów, jak drewno i wysokoprocentowy alkohol. Co zatem szczególnego w tym filmiku. Otóż tworzy się tam nader rzadki ognisty wir - swoiste "firenado". Ale zobaczcie sami:
Ponieważ w związku z tym filmem pojawiło się też sporo sprzecznych informacji, postanowiłem w tym chaosie trochę posprzątać.
Przede wszystkim pożar ten nie jest z ostatniej chwili. Wydarzył się w 2003 roku czyli 12 lat temu. Po drugie, nie dotyczył on destylarni. To, co widać na filmie, to płonąca whiskey, pochodząca z magazynu leżakowego należącego do Jima Beama, a nie z jego destylarni. Beam ma dwie destylarnie - w Clermont i w Bostonie (obie w Kentucky). Pożar wydarzył się nieco na północ od Bardstown i wynikł wskutek uderzenia piorunu. Część płonącej whiskey wyciekła do pobliskiego zbiornika retencyjnego, co zaskutkowało efektownym ognistym wirem.
Trafiony dopustem bożym magazyn mieścił około 800.000 galonów whiskey, był więc relatywnie nieduży. W jego miejsce Beam wybudował już dwa razy większy (mając obecnie 72 magazyny leżakowe w sumie). 
Samo miejsce, w którym sfilmowano pożar, nie miało w swojej historii wiele szczęścia. Destylarnia powstała prawdopodobnie w 1881 roku i nazywała się z początku S.P. Lancaster. Pierwszy pożar wydarzył się tu w 1901 roku. Destylarnię odbudował po zniesieniu prohibicji Kenner Taylor (syn słynnego Edmunda H. Taylora). Kolejny pożar wybuchł tu w 1968 roku. Spłonął wówczas również jeden z magazynów. Już rok później ówczesny właściciel zamknął definitywnie tamtejszą destylarnię, którą ostatecznie nabył Beam, aby używać wyłącznie magazynów leżakowych (nie zaś samej destylarni). Nowy właściciel wyłożył sporo pieniędzy w ich renowację, po czym stracił kilka odrestaurowanych magazynów wskutek tornada, jakie przeszło przez to miejsce w 1974 roku. 
Ot i cała historia ognistego wiru i pechowej destylarni...

piątek, 4 września 2015

JACK DANIELS NA TWOICH URODZINACH?!

Jak zapewnia wielbicieli swojej whiskey destylarnia Jack Daniel, fundator i jednej i drugiej (tj. i destylarni i whiskey) urodzić się miał we wrześniu. W sumie czemu nie, skoro wszelkie dokumenty, które miałyby o tym świadczyć, spłonęły podczas pożaru stosownego magistratu, trawiąc doszczętnie  tamtejsze archiwa. Dziś to by z pewnością nie wystarczyło do tego, by o dacie urodzin kogokolwiek zapomnieć, również w sensie urzędowym. Wówczas jednak rozbudowanej do granic możliwości, jak dziś, biurokracji nie było (choć obywatele zapewne na tęże i tak ochoczo narzekali). 
W każdym razie wrzesień, jako miesiąc narodzin małego wielkiego człowieka (Jack Daniel był niski, bardzo niski) ustalono na podstawie domniemań i skojarzenia różnych faktów i... już.
Wrzesień, nie wrzesień, jest okazja, żeby poświętować - i to nie tylko z powodu tego, że miesiąc ten jest oficjalnym Bourbon Heritage Month. Dla wielbicieli JD to miesiąc Jacka Danielsa przede wszystkim. Z tej okazji również sam producent nie pozostaje bierny. Polskie przedstawicielstwo marki JD ogłosiło niedawno specjalny konkurs dla wiernych i kreatywnych fanów Jacka.
Wystarczy zrobić trzy rzeczy: 
Żeby poznać szczegóły konkursu i dopełnić wszelkich koniecznych formalności, trzeba odwiedzić stosowną witrynę, którą znajdziecie tutaj
Powodzenia!!!

wtorek, 25 sierpnia 2015

HEAVEN HILL DISTILLERIES ZMIENIA NAZWĘ... I NIE TYLKO!

Heaven Hill Distilleries (producent takich whiskey, jak Elijah Craig, Evan Williams, Bernheim Original, Larceny, Old Fitzgerald, Rittenhouse i wielu innych) obchodzi w tym roku 80-te urodziny. Firma powstała w 1935 roku i od tamtego czasu zdążyła stać się największym rodzinnym producentem american whiskey, będącym wciąż w rękach rodziny Shapira. Nieodłącznie od samego początku istnienia destylarni związana jest z nią również rodzina Beamów. Kilka lat temu na emeryturę (ze względów zdrowotnych) odszedł Parker Beam, legenda amerykańskiego whsikey-biznesu i jeden z największych mistrzów destylacji w jego historii. Pałeczkę po sławnym ojcu przejął jego syn Craig.
W związku z okrągłą rocznicą firma przygotowała swoim klientom dwie zmiany. Najważniejszą z nich jest zmiana nazwy i logo firmy. Od teraz Heaven Hill Distilleries nazywać się będzie Heaven Hill Brands (żeby to sprawdzić, kliknij tutaj)
To jednak nie koniec nowości, choć teraz czas na nowość nieco mniejszego kalibru. Otóż, zgodnie z tym, co zapowiadał Heaven Hill, nastąpiło uwspólnienie formy graficznej nazwy jednej z bourbon whiskey. Chodzi o bourbona Elijah Craig. Jak wiadomo, na rynku funkcjonują dwie jego odmiany: Small Batch 12YO (w wersji 47% oraz w wersji Barrel Proof czyli bez rozcieńczania) i Single Barrel (od kilku lat doroczna edycja limitowana w miejsce stałej oferty). Jednak obie te edycje, choć nazywają się tak samo, oznakowywane były nieco innym logo. Dla wersji Small Batch było to:
Natomiast wersja Single Barrel oznaczana była, jako:
Teraz ma się to zmienić. Wszystkie wersje bourbona Elijah Craig będą miały identyczne logo, na wzór tego dla wersji Small Batch. Jako dowód przedstawiam najnowszą edycję Elijah Craig Single Barrel 23YO, którą Heaven Hill szykuje na jesień:
To tyle wieści z Heaven Hill ...Brands :)

piątek, 21 sierpnia 2015

WOODFORD RESERVE DISTILLERY SERIES

Najwyraźniej zbliża nam się powoli jesień. Wskazują na to coraz to świeższe doniesienia na temat kolejnych nowości w amerykańskim whiskey-biznesie. Kulminacji owych nowości spodziewać się należy już we wrześniu, jako że jest to oficjalny Bourbon Heritage Mounth. Dziś chciałbym przedstawić pokrótce 2 premiery od Woodford Reserve Distillery. Obie mają zainaugurować najnowszą serię Woodford Reserve Bourbon Whiskey, zwaną Woodford Reserve Distillery Series. Oto one:
1. Woodford Reserve Sweet Mash Redux - jest to bourbon whiskey wydestylowana w oparciu o tzw. słodki zacier (sweet mash).
Niewtajemniczonym wspomnę tu, że normalnie bez mała każdy współczesny bourbon powstaje wg tzw. metody sour mash (powinienem teraz wytłumaczyć, o co chodzi, ale zamiast tego zaproszę do odwiedzenia mojego słowniczka american whiskey, który znaleźć można na moim blogu tutaj). WR Sweet Mash Redux jest zatem jedyną w swoim rodzaju bourbon whiskey, która znacznie różni się w palecie aromatyczno-smakowej od swojej "cywilnej" odmiany WR Distiller's Select, jako że drożdże pracują tutaj w znacznie wyższym odczynie środowiska. Przez to bourbon ten jest bogaty w nuty owocowe i zielne. Wartym podkreślenia jest tu fakt, iż nie jest to pierwszy bourbon sweet mash w ofercie tej destylarni. W 2008 roku na rynku pojawił się WR 1838 Sweet Mash z serii Master's Collection:
2. Woodford Reserve Double Double Oaked - z kolei ta bourbon whiskey jest rozwinięciem motywu, zwanego Woodford Reserve Double Oaked, o którym pisałem w styczniu 2012 roku tutaj.
WR Double Double Oaked powstał poprzez poddanie dodatkowemu leżakowaniu whiskey w wersji WR Double Oaked. Leżakowanie to przeprowadzono przez rok w beczkach poddanych silnemu opiekaniu, a następnie lekkiemu wypalaniu. W efekcie powstał bourbon znacznie bardziej wytrawny od swojego protoplasty.
Obaj przedstawiciele nowej serii bourbon whiskey pojawią się wyłącznie w sklepie przydestylarnianym (niestety) w butelkach o pojemności 375 ml i w cenie 50$ za butelkę. Jak mówi Chris Morris, master distiller Woodford Reserve, niedługo po nich w ofercie destylarni pojawi się trzeci przedstawiciel serii. Póki co jednak nic na temat tajemniczego "trzeciego" Morris nie zdradził. Poczekamy więc i zobaczymy (jak zwykle)...

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

KOLEJNY LIMITOWANY ABRAHAM BOWMAN

Destylarnia A. Smith Bowman z Fredericksburga w stanie Virginia zamierza wypuścić na rynek kolejnego przedstawiciela swojej limitowanej edycji, zwanej Abraham Bowman. Nazywać się będzie Abraham Bowman High Rye Virginia Limited Edition Whiskey. To już 12. wcielenie tej limitowanej serii bourbonów, które sam producent nazywa eksperymentalnymi. Powstają one na wzór specjalnej serii whiskey od Buffalo Trace, zwanej Experimental Collection. Nawiązanie do eksperymentali z Buffalo nie jest przypadkowe - wszak i Buffalo Trace i A. Smith Bowman, to destylarnie należące do tego samego właściciela czyli Sazerac Company.
Najnowszy eksperyment z serii Abraham Bowman, to bourbon whiskey o nietypowo dużym udziale żyta w recepturze. Według oficjalnych materiałów informacyjnych jest go 5 razy więcej, niż zwykle stosuje się w tej destylarni. Destylat powstał 28 września 2007 roku, zaś zabutelkowano go 24 lipca 2015 roku. Zawartość alkoholu ustalono na 100 proof (50%), zaś sugerowaną cenę na rynku pierwotnym na 70 dolarów.
Wyjątkowo, jak na tę serię, będzie to edycja dostępna poza destylarnią, choć obejmie jedynie wybrane rynki krajowe. Zapewne jakieś pojedyncze sztuki trafią w końcu i na rynek europejski, przy czym nie wiadomo kiedy, za ile i czy w ogóle - ale tak to już jest z super-limitowanymi edycjami o bardzo ograniczonej ilości butelek. Sprawę pogarsza fakt, że każda edycja bourbona Abraham Bowman jest nie tylko limitowana, ale wręcz jednorazowa i nigdy już się nie powtórzy.

wtorek, 4 sierpnia 2015

METZE'S SELECT - KOLEJNA MARKA RODEM Z MGP DISTILLERY

Na temat MGP Distillery Indiana pisałem w swojej karierze już wielokrotnie. Ostatnio mogliście poczytać o niej tutaj i tutaj. MGP (dawna LDI - Lawrenceburg Distillers Indiana), to destylarnia specyficzna. Ma ogromne moce przerobowe i dysponuje imponującą liczbą receptur własnych (nie licząc tych, które realizuje na specjalne zamówienia). Jej najsłynniejszą recepturą jest autorska 95% Rye Whskey, która zawiera aż 95% żyta, co jest z gruntu rzeczy w amerykańskim whiskey-biznesie niespotykane (standardowe rye whiskey w zawartości żyta w recepturze oscylują wokół wymaganych w prawie minimalnych 51%). Resztę wsadu zajmuje słód jęczmienny. Nie to czyni jednak destylarnię MGP wyjątkową, a to, że mimo, iż jest to jedna z największych destylarni whiskey w USA, nie posiada ona żadnej własnej marki whiskey - a w zasadzie nie posiadała do listopada ubiegłego roku, kiedy to wyłącznie w jednym miejscu i w jednym czasie pojawił się super limitowany bourbon, zwany Metze's Medley (o czym obszernie doniosłem tutaj). Wówczas to zastanawiałem się, czy Metze's Medley, to jednorazowy kaprys właścicieli destylarni, czy może element głębszej i bardziej rozległej strategii.
W każdym razie do dziś żadna inna własna marka whiskey z MGP nie pojawiła się na rynku. MGP realizowała za to to, co potrafi najlepiej czyli produkcję whiskey dla innych marek, należących w ogromnej większości do odbiorców niedestylujących (NDP - Non-Distiller Producers). To właśnie whiskey z MGP znajdziecie min. w takich produktach, jak Bulleit Rye, George Dickel Rye, Templeton Rye czy Harrison Bourbon. Lista ta jest oczywiście znacznie dłuższa, a większość klientów MGP w żadnym wypadku nie chce się przyznać do tego, że swoje whiskey kupuje właśnie w Indianie. 
Wróćmy jednak do pomysłu na własną markę. Jak donoszą media amerykańskie, na tamtajszym rynku pojawić się ma właśnie kolejna własna marka whiskey z MGP. To Metze's Select Indiana Straight Bourbon Whiskey - oczywiście (jak poprzednio) w wersji limitowanej. Tym razem jednak whiskey ta trafić ma na ogólnodostępny rynek (za pośrednictwem dystrybucji Anchor Distilling.
Metze's Select, to mieszanka 3 bourbon whiskey:
1) 38% bourbona z 2006 roku (75% kukurydzy, 21% żyta i 4% jęczmienia)
2) 3% bourbona z 2006 roku (60% kukurydzy, 36% żyta i 4% jęczmienia)
3) 59% bourbona z 2008 roku (75% kukurydzy, 21% żyta i 4% jęczmienia)
W sumie powstanie około 6.000 butelek o pojemności 750ml z whiskey o zawartości alkoholu na poziomie 96 proof (46,5%). Cena butelki na rynku pierwotnym ma wynieść 75$, rynek zaś ma objąć 44 stany USA. 
Jak mówią przedstawiciele MGP, tegoroczny Metze's Select ma być pierwszą edycją linii Metze's Select. Kolejne edycje (każda limitowana) mają ukazywać się co roku i za każdym razem obejmować inną wersję whiskey (choć póki co nie znamy klucza). Wszystkie jednak konfekcjonowane tak samo, czyli rozlewane do takiej oto butelki:

poniedziałek, 27 lipca 2015

DEFICYT KUKURYDZY - KOLEJNY KOSZMAR DESTYLATORÓW?

        "Bourbon, to gatunek whiskey, do której zacier sporządza się z reguły z ziaren trzech zbóż: kukurydzy, jęczmienia i żyta (czasem pszenicy). Zgodnie z prawem amerykańskim głównym ziarnem wsadowym jest tu pierwsze wymienione przeze mnie zboże, czyli kukurydza, której udział powinien wynosić co najmniej 51%. Z reguły wartość ta oscyluje jednak wokół 70% co sprawia, że zboże to, obok drożdży i drewna dębowego, staje się kluczowym elementem produkcji bourbona.
            O drożdżach wspominałem już na łamach tego pisma jakiś czas temu. W marcowym wydaniu Rynków Alkoholowych poruszyłem też problem drewna dębowego  i jego ewentualnego deficytu. Jest to o tyle istotny czynnik, że wspomniane wyżej prawo mówi, iż bourbon whiskey musi być leżakowana w nowej beczce dębowej. To z kolei oznacza ciągłe zapotrzebowanie amerykańskiego whisky-biznesu na dębinę. W związku z tym każdy deficyt dębowego drewna musi rzutować, tak czy inaczej, na kondycję producentów whisky nie tylko w USA, ale i na całym świecie (głównie w Szkocji, dokąd trafia ponad 90% używanych beczek po bourbonie).
            Czy równie silną czkawką u producentów bourbona może odbić się jakikolwiek problem z drugim kluczowym elementem procesu produkcyjnego, jakim jest kukurydza? Właśnie na to i na kilka innych pytań zechcę odpowiedzieć tym razem.
Kukurydza, Corn, Maize
            Uprawy kukurydzy (zwanej przez rdzennych tubylców maize), jak zresztą każdego innego zboża, narażone są na działanie przeróżnych niesprzyjających czynników, takich chociażby, jak szkodniki, zarazy czy skrajne warunki pogodowe. W związku z tym biznes bourbonowy jest szczególnie wrażliwy na wszelkie zakłócenia w dostawach tego złotego w barwie ziarna. W ostatnim czasie szczególnie we znaki dał się producentom whiskey rok 2012. Wówczas to, w wyniku suszy, zanotowano jedne z najgorszych plonów w historii upraw tego zboża. Poskutkowało to rzecz jasna drastycznym wzrostem jego cen na rynku. Do tego należało też doliczyć pochłanianie głównej transzy kukurydzy przez gigantyczne fabryki alkoholu przemysłowego. To wszystko nie mogło nie odbić się negatywnie na kondycji destylarni bourbona, choć może nie wszystkich w równym stopniu.
            W mediach zawrzało od emocjonalnych w treści komunikatów. „Susza w Ameryce największa od 1956 roku” – mówił reporter CNN, opierając się na doniesieniach Agencji Klimatycznej. „Ceny kukurydzy wzrosły do rekordowych poziomów wskutek zmniejszenia się plonów” – dodawał inny reporter, tym razem ze stacji MSNBC. USA Today podkreślała, że susza dotyka również inne gałęzie działalności gospodarczej, w tym głównie producentów mięsa, którzy wskutek wysokich cen pasz rozpoczęli masową wyprzedaż żywca.
            „Skutki suszy mogą być problematyczne również dla nas ze względu co najmniej na wysoką cenę surowca oraz na fakt, że potrzebujemy go stosunkowo dużo.” – mówił Ryan Ashley, zajmujący się zaopatrzeniem destylarni Four Roses w ziarna kukurydzy. Każdego tygodnia Ashley dostarcza do destylarni 165 tysięcy funtów kukurydzy (czyli ponad 74 tony). „Kiedy mamy sezon suszy, z nieopisaną radością witamy każdy transport ziarna, oczywiście wciąż mając na uwadze jego jakość. Interesuje nas masa ziarna, jego struktura oraz zawartość skrobi. Sprawdzamy każdy transport kukurydzy również pod względem wizualnym i zapachowym. Przyznam,” – dodaje dalej Ashley – „że nie odrzuciliśmy do tej pory żadnej partii przysłanej nam kukurydzy.”
Przemysł kukurydziany
            Ostatnie lata, to stały wzrost zainteresowania światowych rynków bourbonem. Rzecz jasna przekłada się to bezpośrednio na równie stały wzrost produkcji i sprzedaży tej whiskey. Według oficjalnych danych rządowych w 2011 roku sam export whiskey amerykańskiej był wart 101 mln $, odzwierciedlając tym wzrost o 12,4% w stosunku do roku 2010. W międzyczasie ceny kukurydzy osiągnęły poziom 8,5$ za buszel (ok. 35 litrów), choć jeszcze 10 lat temu cena ta wynosiła poniżej 2$. Jak mówi Allan Gray (profesor ekonomii rolnej i jeden z szefów Purdue University), obecne czasy znacznie różnią się od tych dawnych. Jeszcze 10 lat temu koszty produkcji buszela kukurydzy wynosiły 2$, więc rolnik mógł spokojnie uzyskać cenę 3$. Jednak w obliczu wzrostu demograficznego oraz istnego boomu w przemyśle alkoholowym (w tym głównie whiskey) cena 3 dolarów jest już dawno nieaktualna.

            Do głównych odbiorców kukurydzy w USA zalicza się dwie branże: hodowców zwierząt (producenci jaj, drobiu, trzody i bydła) oraz producentów alkoholu (tak przemysłowego, jak i tego spożywczego, w postaci whiskey na przykład). Według Allana Graya obie te gałęzie przemysłu pochłaniają ponad 80% rynku kukurydzy. W związku z ich stale rosnącym zapotrzebowaniem na ziarno, jego podaż co i rusz osiąga niebezpieczny poziom szyjki od butelki. Ocenia on jednak, że to właśnie hodowcy zwierząt najdotkliwiej odczuwają deficyty kukurydzy na rynku, podczas gdy branża spirytusowa wciąż całkiem nieźle sobie radzi. Opinię tę zdaje się potwierdzać Harlen Wheatley, mistrz destylacji Buffalo Trace Distillery. Podkreśla on, że zwyżki cen kukurydzy mają rzecz jasna również przełożenie na pracę destylarni. Jednak bourbon różni się nieco od innych produktów obecnych na rynku z uwagi na to, że na jego cenę główny wpływ ma sam rynek, nie zaś bezpośrednio cena surowca (tu: kukurydzy). „Mimo to przedłużone utrzymywanie się wysokich cen kukurydzy będzie mieć w końcu przełożenie i na rosnącą adekwatnie cenę whiskey, co zresztą dotyczy wówczas wszystkich produktów w jakikolwiek sposób powiązanych z tym ziarnem.” – dodaje Wheatley......."
Cały tekst artykułu, poświęconego głównemu zbożu używanemu przy produkcji bourbon whiskey, znajdziecie w najnowszym, lipcowym wydaniu miesięcznika Rynki Alkoholowe. Serdecznie zapraszam do lektury!

środa, 15 lipca 2015

JACK ROCKS CZYLI MUZYCZNE WAKACJE Z KIELISZKIEM DANIELSA

Jeśli lubisz podróże, muzykę rockową i dobrą zabawę, a przede wszystkim whiskey z napisem JACK DANIEL'S, to ten post skierowany jest właśnie do ciebie. 
Oto ruszyła właśnie letnia trasa koncertowa pod hasłem JACK ROCKS. W lipcu i sierpniu rockowe dźwięki zabrzmią w wybranych klubach w największych polskich miastach, w tym w: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Łodzi, Lublinie, Gdyni, Gdańsku, Toruniu i Bydgoszczy.
Więcej informacji na temat tegorocznej trasy Jack Rocks znajdziesz na Facebooku, a dokładnie tutaj

poniedziałek, 13 lipca 2015

FOUR ROSES MASTER DISTILLER ODCHODZI!

Jak doniosły media amerykańskie na początku lipca, w słynnej Four Roses Distillery szykuje się epokowa zmiana kadrowa. Japoński właściciel destylarni z Lawrencebura, Ky (czyli Kirin Brewery) ogłosił zmianę na stanowisku samego mistrza destylacji. Pewnie nie byłoby w tym nic szczególnego, wszak zmiany kadrowe następowały w firmach i następować będą. Jednak w tym przypadku nie chodzi o byle kogo, ale o samego Jima Rutledge'a, prawdziwego maestra, związanego z destylarnią od 49 lat.
71-letni obecnie Jim Rutledge, to uosobienie marki Four Roses i (wydawać by się mogło do dziś) człowiek dla niej niezastąpiony. Czas jednak nie stoi, a nieubłaganie i nieuchronnie ucieka. Być może Jim mógłby jeszcze popracować na swoim stanowisku, jednak z jakichś przyczyn, bliżej mi nieznanych, nie jest to już możliwe. Od 01 września 2015 Jim Rutlegde otrzyma "zaszczytny" tytuł "master distiller emeritus", zaś jego obowiązki przejmie niejaki Brent Elliott (podobno namaszczony przez Jima). 
Co będzie teraz ze starym mistrzem na emeryturze? Jak mówi sam Rutledge, będzie on służył doradztwem wszystkim tym, którzy zechcą otworzyć własną destylarnię bourbona. Jim wyklucza tu jednak pracę dla dużych destylarni, z ugruntowaną pozycją na rynku, jak też pracę na rzecz marek konkurencyjnych wobec jego ukochanej Four Roses. Oczywiście kroki Rutledge'a kierować się będą również do "starej" firmy, która wciąż może liczyć na jego wsparcie i doświadczenie.
W zasadzie to tyle. I niby nie ma ludzi niezastąpionych. Zapewne Four Roses wciąż trwał będzie i może też odnosił dalsze sukcesy rynkowe. Ale to już nie będzie Four Roses Jima Rutledge'a...

sobota, 27 czerwca 2015

SINGLETON OF ... - CZYLI CIEKAWA WHISKY NA DOBRY POCZĄTEK

             "Na krajowych półkach z alkoholem, należących głównie do dużych sieci handlowych, pojawiła się kilka lat temu interesująca i stosunkowo niedroga whisky typu single malt, będąca dobrym wstępem dla wszystkich whiskowych newcomersów. To 12-letnia Singleton of Dufftown Single Malt Scotch Whisky. Wzrok młodych miłośników gatunku przyciągnie z początku zapewne ciekawy i nietuzinkowy kształt butelki, jednak inni przystaną obok tej whisky prawdopodobnie ze względu na jej nazwę – Singleton. Niejeden czytelnik spytać mnie teraz może, cóż dziwnego w tej prostej w formie nazwie, ażeby się chwilę nad nią zastanawiać? Otóż dziwnego to w sumie nic, ale za to ciekawego być może.  Zapraszam więc niniejszym do lektury poniższego tekstu nie tylko miłośników gatunku, ale i tych, którzy ewentualnie dopiero mają ochotę wejść w wielki świat whisky słodowej, u progu którego znakomicie odnajduje się właśnie whisky z logo „Singleton of…”
Początek opowieści
Wielu starszych entuzjastów szkockiej single malt whisky pamięta zapewne whisky noszącą nazwę Singleton of Auchroisk. Whisky ta ukazała się światu, jako trunek 12-letni, produkowany przez Auchroisk Distillery, należącą wówczas do Grand Metropolitan. Podobno jednym z powodów zdecydowania się na premierę tej whisky była bardzo wysoka jakość destylatów, które powstały w 1974 roku (pierwszym roku egzystencji tej destylarni ze Speyside). Jako że drugi człon nazwy tej whisky nie był specjalnie łatwy do wymówienia dla jej konsumentów (szczególnie poza granicami Szkocji), whisky ta szerokiemu gronu odbiorców znana była właśnie pod nazwą „Singleton”
Jak powszechnie wiadomo, w 1997 roku Grand Metropolitan uczynił jedną z największych fuzji w światowym whisky-biznesie, kreując tym samym Diageo – prawdziwego behemota tej sfery interesów. Niestety nie oznaczało to nic dobrego dla destylarni Auchroisk. Jeszcze tego samego roku zaprzestano sprzedaży whisky pod marką Singleton of Auchroisk. Choć sama destylarnia nieopodal Keith pracy nie przerwała, to jednak zdegradowano jej rolę do podrzędnego dostawcy destylatów dla przeróżnych blendów, będących w ofercie Diageo. Mimo to z nazwy „Singleton” całkiem nie zrezygnowano. Wyglądało to tak, jakby ktoś odłożył ją jedynie na półkę i od czasu do czasu odkurzał, by w odpowiednim momencie powołać ją do nowego życia - i to od razu w postaci trojaczków. Stało się to w 2006 roku – na rynku pojawiło się trio w dość przystępnej cenie, przeznaczone (według oficjalnych materiałów Diageo) przede wszystkim dla początkujących amatorów whisky single malt. Wspomniane trio, to: Singleton of Dufftown, Singleton of Glendullan i Singleton of Glen Ord. Jak mówi Nick Morgan z Diageo, marka Singleton kojarzyła się respondentom po prostu i przede wszystkim z single malt whisky. Fakt ten miał pomóc (i raczej pomógł) w płynnym wprowadzeniu tych produktów na światowe rynki.
Trojaczki Singleton
            Wszystkie trzy destylarnie, wybrane do zaopatrywania marki Singleton w odpowiednią whisky, są relatywnie duże i produkują whisky o stosunkowo łagodnej palecie aromatyczno-smakowej, co doceniali ostatnimi laty wyłącznie specjaliści zajmujący się w Diageo blendingiem. Destylarnie Dufftown i Glendullan zlokalizowane są w mieście Dufftown, swoistej stolicy whisky ze Speyside. Destylarnia Glen Ord z kolei mieści się około 15 mil na północny zachód od Invernes, w regionie produkcji zwanym Highlands. To właśnie w tej destylarni powstaje najbardziej zdecydowana w palecie whisky z całej wspomnianej trójki. Wart odnotowania jest również fakt, iż to właśnie w Glen Ord od 1968 roku prowadzi się również słodowanie jęczmienia (malting), co wcale normą w szkockich destylarniach whisky nie jest. Słodownia ma tu na tyle duże moce przerobowe, że zaopatruje w słód nie tylko własne kadzie, ale także te, należące do innych destylarni (będących rzecz jasna w portfelu Diageo), jak chociażby Teaninich, Clynelish czy Talisker.
            Już w trakcie kreowania koncepcji nowych whisky Singleton zdecydowano, że odrębnymi celami będą dla nich rynki Europy, Azji oraz USA, zaś inicjującą wersją będzie ta z napisem „12 years old”. I tak w 2006 roku Singleton of Glen Ord pojawił się w Azji. Również w 2006 roku Singleton of Duffotwn, początkowo obecny wyłącznie w sieciach wolnocłowych, ostatecznie zapanował na rynkach europejskich. Rok później na rynku amerykańskim pojawił się „trzeci bliźniak”, Singleton of Glendullan. Jak twierdzi Nick Morgan, głównymi elementami różnicującymi te trzy whisky są: bogactwo i słodycz ich palety. Elementy te stały się ważnymi wyznacznikami przeznaczenia poszczególnych destylatów dla konkretnych grup konsumentów. Okazało się bowiem, że konsumenci z określonych regionów świata odznaczają się nieco zróżnicowanymi preferencjami smakowymi odnośnie whisky słodowej. „Naszym zadaniem – mówi Morgan – było znalezienie takiej whisky, która wychodziłaby naprzeciw oczekiwaniom docelowej grupy konsumentów, zamieszkujących dany region oraz takiej rzecz jasna, której ilość zapewniłaby dostateczne zaopatrzenie marki w przyszłości. Przeprowadziliśmy mnóstwo badań wśród naszych konsumentów, zanim dokonaliśmy ostatecznego wyboru destylarni i jej whisky......”
Zgodnie z obietnicą, złożoną przeze mnie czytelnikom Rynków Alkoholowych jakiś czas temu, od czasu do czasu piszę nie o american whiskey, ale też o whisky z innych regionów świata. Tak też stało się i tym razem. W najnowszym numerze miesięcznika Rynki Alkoholowe piszę o szkockiej single malt whisky, znanej pod nazwą Singleton of... - łatwo namierzalnej również w naszych krajowych sklepach z alkoholoem. Postanowiłem przybliżyć czytelnikom tę markę stosunkowo ciekawej, a przy tym niedrogiej whisky ze Szkocji. Powyżej cytuję tylko fragment mojego tekstu. Do lektury całości zapraszam na łamy czerwcowego wydania Rynków. 

czwartek, 25 czerwca 2015

FOTKA "PAPPY" VAN WINKLE MA JUŻ 20 LAT!

Równo 20 lat temu, w 1995 roku, na etykiecie butelki Pappy Van Winkle's Family Reserve 20YO Bourbon Whiskey pojawiła się ta oto słynna fotka:
Przedstawia ona legendarnego Juliana Proctora "Pappy" Van Winkle, założyciela kultowej The Stitzel-Weller Distillery. Etykieta oczywiście pojawiła się w związku z premierą samej whiskey. Dane te potwierdza wnuk Pappy'ego - Julian Proctor Van Winkle III. Rzecz jasna marka bourbonów Van Winkle pojawiła się wcześniej, jednak wersja Family Reserve 20YO zawitała na rynku dwie dekady temu, by dziś stać się jednym z najbardziej pożądanych przez miłośników bourbona.
Jak zapewne wiecie, są trzy wersje bourbona Pappy Van Winkle's Family Reserve: 15YO, 20YO i 23YO - jednak to wersja 20YO była z nich pierwsza. Kilka lat po jej premierze pojawiła się wersja 23YO (obecnie jeden z najdroższych aktualnie produkowanych bourbonów, którego cena sięga nawet 6.000 dolarów). Trzeci Pappy, 15YO, dołączył do pozostałych w 2004 roku. 
Na początku zainteresowanie bourbonami Van Winklów było znikome. Właściciele sklepów z alkoholem nie raz mieli problem ze zbytem butelek w regularnej (niewygórowanej wówczas) cenie. Szczególnie dotyczyło to edycji z woskowaną szyjką. Do lat 90-tych uwielbieniem tłumów cieszył się za to Maker's Mark - do tego stopnia, że właściciel marki sprzedawał nawet puste butelki. Jednak przyszły lata 90-te XX wieku, a z nimi znaczący wzrost zainteresowania bourbonem i jego markami premium. Wśród takich marek znalazła się też marka Van Winkle. 20-letni Pappy okazał się strzałem w dziesiątkę. Apogeum uwielbienia osiągnął następnie Pappy 23-letni.
Dziś, aby kupić jakąkolwiek flaszkę z podobizną Pappy'ego, trzeba zapisać się do kolejki po... losy. Następnie w danym sklepie sprzedawca losuje szczęśliwców, którzy nabywają prawo do kupna konkretnej butelki (pisałem o tym tutaj). To, co dzieje się na rynku wtórnym, to kolejne szaleństwo - głównie cenowe. Doszło też i do tego, że szajka złodziei skradła skrzynki z butelkami Van Winkle (patrz tutaj i tutaj). Wygląda więc na to, że końca szaleństwa choroby (zwanej przeze mnie "Vanwinklozą") nie widać - jeśli ktoś chce, może sobie kupić drewnianą skrzynkę z karafką (pustą), kieliszkami i cygarem Van Winkle za jedyne... 825 dolarów czyli jakieś 3.000 zł (o czym między innymi wspominałem tutaj).

niedziela, 21 czerwca 2015

WILD TURKEY MASTER DISTILLER SELECTION 14YO

Choć w mojej kolekcji posiadam przeróżne bourbon whiskey, to nie ukrywam, że szczególne w niej miejsce mają bourbony Wild Turkey. To właśnie butelki z logo Dzikiego Indyka sprawiają, że serce potrafi zabić mi szybciej. Niedawno zabiło mi taj właśnie na widok pewnej flaszeczki, o której chcę wam co nieco teraz wspomnieć.
W 2004 roku Wild Turkey Distillery obchodziła jubileusz 50-lecia pracy swojego mistrza destylacji Jamesa "Jimmy" Cassidy'ego Russella. Z tej okazji stary mistrz dokonał osobistej selekcji beczek z 15-letnią bourbon whiskey, która ostatecznie wylądowała w butelce z napisem "Tribute". Jak się później okazało, była to pierwsza edycja ekskluzywnych bourbon whiskey z logo Wild Turkey, otwierająca kolekcję "Master Distiller Selection" (MDS). Wspomniana tu edycja Wild Turkey Tribute 15YO miała ostatecznie dwie wersje: na rynek amerykański (5.500 butelek) i na rynek japoński (9.000 butelek) - patrz tutaj.
US version
Japan version
Dwa lata później, już wyłącznie na rynek japoński, trafiła druga edycja bourbona z kolekcji Master Distiller Selection, nazwana dosłownie Wild Turkey Master Distiller Selection 14YO.
Trzecią edycję MDS rynki ujrzały w 2007 roku, kiedy to trafiła na nie bourbon whiskey, zwana Wild Turkey American Spirit 15YO. Łącznie powstało 24.000 butelek tej limitowanej edycji - patrz tutaj.
Wreszcie czwarta (póki co ostatnia) edycja MDS ujrzała światło dzienne w 2009 roku pod nazwą Wild Turkey Tradition 14YO. Łącznie powstało 30.000 butelek, z czego 24.000 trafiło na rynek amerykański, a pozostałe 16.000 na rynki światowe.
Ja chciałbym tym razem nieco rozpisać się na temat drugiej edycji z kolekcji MDS - Wild Turkey Master Distiller Selection 14YO - a to z racji tego, że właśnie wszedłem w jej posiadanie. Już samo moje polowanie na tę whiskey jest warto opowieści, ale póki co wam jej oszczędzę. W każdym razie po kilku latach prób i niepowodzeń udało się!
WT Master Distiller Selection 14YO wydestylowano wiosną 1992 roku. W beczkach, zlokalizowanych w magazynie leżakowym D (Rick #4), destylaty spędziły 14 lat - po czym stary mistrz zdecydował, że są w idealnym punkcie maturacji. W związku z tym zabutelkowano je, jedynie lekko filtrując na ciepło, z oryginalną zawartością alkoholu, jaką stwierdzono w beczkach (Barrel Proof). W tym wypadku wartość ta wyniosła 107 proof (53,5%). Łącznie powstało jedynie 6.000 butelek, z czego całość trafiła wyłącznie do Japonii. Mała ilość butelek oraz fakt, że pochłonął je w całości rynek uwielbiający długo leżakowane Dzikie Indyki sprawił, że upolowanie akurat tego Indyka w Europie, po prawie 10 latach od premiery, jest praktycznie niemożliwe.
Warta podkreślenia jest też konfekcja tej whiskey. Sama butelka kształtem przypomina tę używaną do edycji Rare Breed, jednak opatrzoną metalowym okrągłym logo, charakterystycznym dla części edycji z kolekcji MDS. Ale to nie koniec - w drewnianej skrzynce, w specjalnych przegródkach, znaleźć można dodatkowo:
- certyfikat autentyczności (na papierze czerpanym) z wszelkimi danymi dotyczącymi konkretnej (numerowanej) butelki
- kawałek dębowej klepki z beczki, w której leżakowała ta whiskey, zapakowanej do aksamitnej czarnej sakiewki z logo Wild Turkey Bourbon
- papierowa etykieta w języku japońskim, leżąca w skrzynce u podstawy butelki
Całość prezentuje się naprawdę imponująco, a jeśli smakuje co najmniej tak, jak wygląda, to uczta dla podniebienia gwarantowana. Ja w każdym razie póki co nie zamierzam tego sprawdzać - domyślacie się zapewne, dlaczego...

sobota, 20 czerwca 2015

1792 SWEET WHEAT - CZYLI DŁUGO OCZEKIWANA NOWOŚĆ MARKI 1792

W 2009 roku Sazerac (właściciel Buffalo Trace Distillery) kupił od Constellation Brands destylarnię Tom Moore (zwaną dziś Barton 1792 Distillery) wraz z zasobami whiskey i przynależnymi markami. Jedną z nich była marka premium zwana 1792 Ridgemont Reserve (wprowadzona na rynek w 2003 roku). Była to 8-letnia bourbon whiskey oparta na żytniej recepturze (obok oczywiście kukurydzy i jęczmienia). Z czasem Sazerac usunął z nazwy 1792 napis "Ridgemont Reserve", zastępując go frazą "Small Batch".
Wersja 1792 jeszcze z nazwą Ridgemont Reserve
Panowie z Sazerac niedługo po przejęciu destylarni Barton odkryli, że prowadzono w niej również destylację mniej typowego bourbona, bo opartego na pszenicy (zamiast na życie). Co ciekawe, nie było żadnych śladów intencji, jakie mogły przyświecać ówczesnym właścicielom Barton, którzy na pomysł pszenicznego bourbona wpadli - wszak Barton nie dysponował żadną marką wheated bourbona, która funkcjonowałaby na rynku. Brakowało też pomysłu ze strony Sazerac, co z owymi pszenicznymi destylatami poczynić, aż do teraz.
Wersja 1792 już z nazwą Small Batch
Oto Sazerac ogłosił wypuszczenie na rynek nowego bourbona, zwanego 1792 Sweet Wheat. Nazwa sugeruje, że jest to własnie pszeniczny bourbon - czyli taki, który w recepturze (mashbill) obok kukurydzy i jęczmienia zawiera również pszenicę (zamiast zwyczajowego żyta). Takich bourbonów na rynku nie brak, choć zawsze stanowią mniejszość (w porównaniu do bourbonów żytnich). Zaliczyć do nich można takie bourbon whiskey, jak np. Van Winkle, W.L. Weller, Old Fitzgerald czy Makers Mark.
Twórcą bourbona 1792 Sweet Wheat jest Bill Friel, mistrz destylacji Barton 1792 Distillery. Bourbon ten jest pierwszą nową odsłoną marki 1792, po wspomnianym Ridgemont Reserve, wzorem którego najnowsza edycja jest również 8-letnia. Zawartość alkoholu została w nim ustalona na 91,2 proof (45,6%), zaś cena na rynku pierwotnym -na 33$. Jak donoszą źródła z samej destylarni, w ciągu najbliższych kilku lat Sazerac planuje kolejne premiery w ramach marki 1792. Jakie to będą whiskey i czym będą się wyróżniać, tego na razie nie wiadomo.
1792 Sweet Wheat