"Na krajowych półkach z
alkoholem, należących głównie do dużych sieci handlowych, pojawiła się kilka
lat temu interesująca i stosunkowo niedroga whisky typu single malt, będąca
dobrym wstępem dla wszystkich whiskowych newcomersów. To 12-letnia Singleton of
Dufftown Single Malt Scotch Whisky. Wzrok młodych miłośników gatunku
przyciągnie z początku zapewne ciekawy i nietuzinkowy kształt butelki, jednak
inni przystaną obok tej whisky prawdopodobnie ze względu na jej nazwę –
Singleton. Niejeden czytelnik spytać mnie teraz może, cóż dziwnego w tej
prostej w formie nazwie, ażeby się chwilę nad nią zastanawiać? Otóż dziwnego to
w sumie nic, ale za to ciekawego być może.
Zapraszam więc niniejszym do lektury poniższego tekstu nie tylko
miłośników gatunku, ale i tych, którzy ewentualnie dopiero mają ochotę wejść w
wielki świat whisky słodowej, u progu którego znakomicie odnajduje się właśnie
whisky z logo „Singleton of…”
Początek opowieści
Wielu starszych entuzjastów szkockiej single malt whisky pamięta
zapewne whisky noszącą nazwę Singleton of Auchroisk. Whisky ta ukazała się
światu, jako trunek 12-letni, produkowany przez Auchroisk Distillery, należącą
wówczas do Grand Metropolitan. Podobno jednym z powodów zdecydowania się na
premierę tej whisky była bardzo wysoka jakość destylatów, które powstały w 1974
roku (pierwszym roku egzystencji tej destylarni ze Speyside). Jako że drugi
człon nazwy tej whisky nie był specjalnie łatwy do wymówienia dla jej
konsumentów (szczególnie poza granicami Szkocji), whisky ta szerokiemu gronu
odbiorców znana była właśnie pod nazwą „Singleton”
Jak powszechnie
wiadomo, w 1997 roku Grand Metropolitan uczynił jedną z największych fuzji w
światowym whisky-biznesie, kreując tym samym Diageo – prawdziwego behemota tej
sfery interesów. Niestety nie oznaczało to nic dobrego dla destylarni
Auchroisk. Jeszcze tego samego roku zaprzestano sprzedaży whisky pod marką Singleton
of Auchroisk. Choć sama destylarnia nieopodal Keith pracy nie przerwała, to jednak
zdegradowano jej rolę do podrzędnego dostawcy destylatów dla przeróżnych
blendów, będących w ofercie Diageo. Mimo to z nazwy „Singleton” całkiem nie
zrezygnowano. Wyglądało to tak, jakby ktoś odłożył ją jedynie na półkę i od
czasu do czasu odkurzał, by w odpowiednim momencie powołać ją do nowego życia -
i to od razu w postaci trojaczków. Stało się to w 2006 roku – na rynku pojawiło
się trio w dość przystępnej cenie, przeznaczone (według oficjalnych materiałów
Diageo) przede wszystkim dla początkujących amatorów whisky single malt. Wspomniane trio, to: Singleton of Dufftown, Singleton of Glendullan i
Singleton of Glen Ord. Jak mówi Nick Morgan z Diageo, marka Singleton
kojarzyła się respondentom po prostu i przede wszystkim z single malt whisky.
Fakt ten miał pomóc (i raczej pomógł) w płynnym wprowadzeniu tych produktów na
światowe rynki.
Trojaczki Singleton
Wszystkie trzy destylarnie, wybrane
do zaopatrywania marki Singleton w odpowiednią whisky, są relatywnie duże i
produkują whisky o stosunkowo łagodnej palecie aromatyczno-smakowej, co
doceniali ostatnimi laty wyłącznie specjaliści zajmujący się w Diageo
blendingiem. Destylarnie Dufftown i Glendullan zlokalizowane są w mieście
Dufftown, swoistej stolicy whisky ze Speyside. Destylarnia Glen Ord z kolei
mieści się około 15 mil na północny zachód od Invernes, w regionie produkcji
zwanym Highlands. To właśnie w tej destylarni powstaje najbardziej zdecydowana
w palecie whisky z całej wspomnianej trójki. Wart odnotowania jest również
fakt, iż to właśnie w Glen Ord od 1968 roku prowadzi się również słodowanie
jęczmienia (malting), co wcale normą w szkockich destylarniach whisky nie jest.
Słodownia ma tu na tyle duże moce przerobowe, że zaopatruje w słód nie tylko
własne kadzie, ale także te, należące do innych destylarni (będących rzecz
jasna w portfelu Diageo), jak chociażby Teaninich, Clynelish czy Talisker.
Już w trakcie kreowania koncepcji
nowych whisky Singleton zdecydowano, że odrębnymi celami będą dla nich rynki
Europy, Azji oraz USA, zaś inicjującą wersją będzie ta z napisem „12 years
old”. I tak w 2006 roku Singleton of Glen Ord pojawił się w Azji. Również w
2006 roku Singleton of Duffotwn, początkowo obecny wyłącznie w sieciach
wolnocłowych, ostatecznie zapanował na rynkach europejskich. Rok później na
rynku amerykańskim pojawił się „trzeci bliźniak”, Singleton of Glendullan. Jak
twierdzi Nick Morgan, głównymi elementami różnicującymi te trzy whisky są:
bogactwo i słodycz ich palety. Elementy te stały się ważnymi wyznacznikami
przeznaczenia poszczególnych destylatów dla konkretnych grup konsumentów.
Okazało się bowiem, że konsumenci z określonych regionów świata odznaczają się
nieco zróżnicowanymi preferencjami smakowymi odnośnie whisky słodowej. „Naszym
zadaniem – mówi Morgan – było znalezienie takiej whisky, która wychodziłaby
naprzeciw oczekiwaniom docelowej grupy konsumentów, zamieszkujących dany region
oraz takiej rzecz jasna, której ilość zapewniłaby dostateczne zaopatrzenie
marki w przyszłości. Przeprowadziliśmy mnóstwo badań wśród naszych konsumentów,
zanim dokonaliśmy ostatecznego wyboru destylarni i jej whisky......”
Zgodnie z obietnicą, złożoną przeze mnie czytelnikom Rynków Alkoholowych jakiś czas temu, od czasu do czasu piszę nie o american whiskey, ale też o whisky z innych regionów świata. Tak też stało się i tym razem. W najnowszym numerze miesięcznika Rynki Alkoholowe piszę o szkockiej single malt whisky, znanej pod nazwą Singleton of... - łatwo namierzalnej również w naszych krajowych sklepach z alkoholoem. Postanowiłem przybliżyć czytelnikom tę markę stosunkowo ciekawej, a przy tym niedrogiej whisky ze Szkocji. Powyżej cytuję tylko fragment mojego tekstu. Do lektury całości zapraszam na łamy czerwcowego wydania Rynków.
Nawet sponsorowane artykuły w całości dostępne będą tylko w "Rynkach"? Troszkę bez sensu.
OdpowiedzUsuńWitam Pani Marcinie.
UsuńDomyślam się, że własnie mój artykuł ma Pan na myśli.
Chciałbym Pana uspokoić - ani ten ani żaden mój inny artykuł nie był opłacany przez jakąkolwiek stronę zainteresowaną (z wyjątkiem wydawcy pisma, który zresztą nigdy nie ingerował w treść moich artykułów). Mówiąc inaczej - nigdy w swojej karierze pisarskiej nie wykonałem sponsorowanego artykułu na zlecenie. Jestem niezależnym publicystą, a mojego nazwiska nie znajdzie Pan na żadnej liście płac producentów czy dystrybutorów whisky.
Myślę, że należą mi się przeprosiny z Pana strony - jeśli oczywiście równie łatwo jest Pan w stanie przeprosić, co rzucić krzywdzące oskarżenie.
Pozdrawiam
Nie robię ze sponsorowania (domniemanego czy faktycznego) żadnego zarzutu, ale jeśli tak to Pana poruszyło, to proszę wybaczyć mi takie posądzenie.
OdpowiedzUsuńProszę jednak spojrzeć przez pryzmat czytelnika tego bloga - dobry blog o bourbonie, a na nim pojawia się długi artykuł o przeciętnym szkockim single malcie. Może to zgodne z preferencjami niektórych czytelników, ale podążanie za gustami przy doborze tematów... Choć każdy pisze po swojemu, o czym chce.
Pozdrawiam
Panowie,
OdpowiedzUsuńNie można posądzać niezależnego fascynata o pisanie na zlecenie jakiejś firmy ad hoc. Singleton rzeczywiście jest słabą whisky, ale dobór tematów jest w gestii autora bloga.
pozdrawiam,
AK
Dziękuję za wsparcie. Z chęcią tez wytłumaczę dobór tematów. Od kilku lat piszę dla miesięcznika Rynki Alkoholowe, rzecz jasna przede wszystkim na temat tego, co kocham, czyli bourbon whiskey (oraz innych american whiskey). Jako że inne gatunki whisky nie są mi obce, na prośbę redakcji od czasu do czasu piszę też o whisky z całego świata. W czerwcu padło na Singletony.
UsuńZwyczajowo co miesiąc na łamach tego bloga wrzucam fragment mojego bieżącego artykułu i zachęcam jednocześnie do lektury całości na łamach wspomnianego miesięcznika - ot i cała tajemnica :)
Obiecuję, że za miesiąc znów wrócę do tematyki bourbona i innych american whiskey, o czym dam znać stosownym co miesięcznym postem.
Pozdrawiam / tf