czwartek, 26 września 2013

LINCOLN HENDERSON NIE ŻYJE!

Niedawno pisałem o śmierci jednego z najwybitniejszych współczesnych mistrzów destylacji bourbon whiskey (i to w pierwotnym znaczeniu tych słów). Mowa o Elmerze T. Lee, kreatorze takiej super-marki, jak Blanton's (patrz tutaj). Nie przypuszczałem wówczas, że znów przyjdzie mi wysyłać w eter podobny komunikat, dotyczący kolejnego arystokraty wśród mistrzów destylacji. Tym razem ziemski padół opuścił Lincoln Henderson - wieloletni master distiller korporacji Brown-Forman. To on zrewitalizował w 1992 roku destylarnię Woodford Reserve i uruchomił w niej (pomimo zasadniczych trudności technicznych) słynne już trzy miedziane alembiki typu szkockiego. To Lincoln Henderson po opuszczeniu w/w korporacji wyjechał do Japonii, by tam uczyć fachu pionierów whisky-biznesu z Suntory. Ostatecznie Henderson powrócił do USA, a dokładnie do swego ukochanego Louisville, by tam pomóc pewnej spółce biznesowej rozkręcić kolejną bourbonową firmę. Mowa oczywiście o Louisville Distilling Company, do prowadzenia której stary Lincoln zaangażował również swojego syna Wesa. Pierwszym dziełem panów Henderson było wykreowanie marki bourbona klasy premium - Angel's Envy (patrz: http://american-whiskey.cba.pl/bourbon/kolekcja/68.htm. Projekt udał się znakomicie. Marzeniem Lincolna było też wybudowanie i uruchomienie destylarni, by pewnego dnia w butelkach Angel's Envy znalazł się bourbon w 100% własnej produkcji. Choć przez kilka ostatnich lat horyzonty realizacji tego marzenia jawiły się wątpliwymi, tak oto w lipcu tego roku wreszcie coś drgnęło. Spółka Angels Share Brands LLC (właściciel Louisville Distilling Co.) zakupiła historyczny budynek w Louisville z przeznaczeniem właśnie na uruchomienie destylarni. 
Niestety Lincoln Henderson już nie będzie pilotował projektu uruchomienia wymarzonej destylarni. 10 września 2013 roku w wieku 75 lat odszedł od nas kolejny guru świata bourbona...

2 komentarze:

  1. Szkoda..wydawałoby się, że picie "wody życia" zapewni długowieczność. Pozostaje więc liczyć na geny.
    Może to niestosowne w tym momencie, ale czy Angel's Envy nie nabrała teraz większego znaczenia z punktu widzenia kolekcjonerksiego? W tym momencie jeszcze będzie to trunek, który wyszedł spod ręki ojca jak i syna..
    Pozdrawiam, TF

    OdpowiedzUsuń
  2. W zasadzie tylko ojca - to on był do tej pory ucieleśnieniem wszystkiego, co stanowi Angel's Envy (a raczej stanowił). Wobec tego możesz mieć rację, wartość egzemplarzy spod ręki Lincolna może stanowić cel kolekcjonerów, szczególnie, że na mojej flaszce widnieje napis: "From the cellars of Lincoln Henderson"...
    Czy ten napis zostanie utrzymany, czy po zniknie, a w jego miejsce pojawi się nowy - tego na razie nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń