piątek, 27 września 2013

BOURBONY SMALL BATCH - CZYLI CO WARTO KUPIĆ (CZ.II)

"W tym artykule kontynuuję przegląd polskiego rynku bourbona. Przypomnę tylko wszystkim tym, którzy nie czytali mojego tekstu sprzed miesiąca, że na początek bierzemy pod lupę bourbon whiskey w wersji Small Batch czyli whiskey będące efektem zmieszania zawartości bardzo ograniczonej liczby najlepszych beczek danej destylarni. Można zatem rzec, że bourbony small batch, to reprezentanci wyższej klasy swojego gatunku. Jeśli zatem, drogi czytelniku, dopiero wkraczasz w świat tego narodowego trunku Amerykanów, warto swoją przygodę rozpocząć właśnie od tej kategorii. Miesiąc temu przedstawiłem takie small batch bourbon whiskey, jak Booker’s, Baker’s, Knob Creek i Basil Hayden’s (James B. Beam Distilling Co.), Elijah Craig 12YO (Heaven Hill Distilleires) oraz Wild Turkey Rare Breed (Wild Turkey Distillery). Dzisiaj ciąg dalszy prezentacji, którą rozpocznę od kolejnego reprezentanta destylarni Wild Turkey.
Russell’s Reserve
            Niecodziennie zdarza się, żeby w destylarni bourbona było dwóch mistrzów destylacji, w dodatku byłby to i ojciec i syn zarazem. Biorąc pod uwagę wyłącznie 11 największych gorzelni whiskey w USA, z tego typu rodzinną kooperacją mamy do czynienia jedynie w przypadku Heaven Hill Distilleries oraz właśnie Wild Turkey Distillery. Seniorem teamu jest tu autentyczny guru i żywa legenda amerykańskiego whiskey-biznesu, James „Jimmy” Russell. Jimmy pracuje w destylarni w Lawrenceburgu nieprzerwanie od 1954 roku, czyli blisko 60 lat. To właśnie jemu destylarnia, pomimo kilkukrotnej zmiany właściciela, zawdzięcza praktycznie niezmieniony profil swojej bourbon whiskey. W świecie przejawiającym często przedkładanie zysków nad jakość produktu taka cecha zdaje się być nieprzecenioną zaletą. Wraz z seniorem-ojcem pracuje tu jego syn Eddie i choć czyni to od prawie trzech dekad, to wciąż jest uważany za „młodziaka”.
            Bourbon Russell’s Reserve (RR) miał swoją premierę w 2001 roku, jako Wild Turkey Russell’s Reserve 10YO 101 proof (50,5%). Powstał na cześć obu panów Russell, trafiając tym samym do bardzo wąskiej grupy bourbonów nazwanych imieniem żyjącego wciąż mistrza destylacji. W 2005 roku, wraz z pojawieniem się na rynku whiskey Russell’s Reserve w wersji 6-letniej Rye Whiskey (tzn. whiskey, w której recepturze zamiast kukurydzy dominuje żyto), ówczesny właściciel destylarni Pernod Ricard zdecydował ustanowić Russell’s Reserve marką samą w sobie (czyli bez oznaczenia jej, jako Wild Turkey). Związane to było jeszcze z dwoma aspektami. Pierwszym była zmiana kształtu butelki na bardziej pękatą, co akurat jest mało bolesne dla wielbicieli marki. Niestety drugi aspekt zmian objął percentaż 10-letniego bourbona, który został obniżony do 90 proof (45%). Rezygnacja w tym przypadku z ulubionej przez Jimmy’ego zawartości alkoholu stanowiła prawdziwy cios dla miłośników bourbon whiskey spod znaku Dzikiego Indyka.
            Dzisiejszy Russell’s Reserve 10YO Small Batch Bourbon Whiskey jest zatem odrębną marką destylarni Wild Turkey. Kreowany jest od samego początku prze obu panów Russell ze specjalnie do tego celu selekcjonowanych i leżakowanych beczek. Mistrzowie co roku oceniają jakość maturowanych w magazynach leżakowych destylatów i tylko nieliczne beczki przeznaczają do kolejnych edycji RR. Kupując zatem RR 10YO mamy pewność, że będzie to jeden z najlepszych reprezentantów tej niezwykłej w palecie bourbon whiskey, której cechą charakterystyczną (obok dość intensywnego w odbiorze przeplotu tonów waniliowych i wytrawnych) jest wyraźne tchnienie zbożowo-drożdżowe świeżego destylatu. W Polsce RR 10YO znajdziemy w zasadzie wyłącznie w nielicznych sklepach internetowych. Za zliftingowaną w 2008 roku butelkę zapłacimy około 250 zł.
Wild Turkey 12YO
            Tak się jakoś i szczęśliwie i nieszczęśliwie zarazem dzieje w przypadku bourbonów Wild Turkey, że im starsze, tym lepsze. Muszę tu podkreślić, że z uwagi na stosunkowo ciepły i suchy klimat Kentucky oraz fakt leżakowania bourbona w nowych beczkach, dojrzewanie tamtejszych whiskey przebiega zdecydowanie szybciej, niż na przykład w Szkocji (gdzie klimat zimniejszy i wilgotniejszy, a do tego beczki już wcześniej używane czyli poniekąd wyssane z najlepszych soków). W takich warunkach coraz to dłuższa maturacja bourbona może kompletnie zrujnować w którymś momencie jego paletę. Dlatego każda kilkunastoletnia (i więcej) bourbon whiskey w zasadzie niebezpiecznie zbliża się do punktu przedębienia swojej palety aromatyczno-smakowej. Zdaje się, że prawda ta nie dotyczy bourbonów Wild Turkey, choć oczywiście tylko do pewnego stopnia. Bourbony z logo dzikiego indyka zdają się li tylko zyskiwać z wiekiem, niczym porządne wina......"
Jak co miesiąc, tak i tym razem, zapraszam do najnowszego wydania miesięcznika Rynki Alkoholowe w celu przeczytania całego mojego artykułu z cyklu "Co warto kupić". W cyklu tym prezentuję dostępne na polskim rynku bourbon whiskey. Tym razem, w numerze wrześniowym RA, przedstawiam drugą część poświęconą bourbonom small batch. Miłej lektury :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz