poniedziałek, 13 maja 2013

GOLD BARREL, BLUE BARREL

Od około pół roku na półkach krajowych sklepów i stoisk z alkoholem obecne są coraz powszechniej dwie amerykańskie whiskey o nazwie Gold Barrel oraz Blue Barrel. Wyglądają całkiem normalnie, niewiele kosztują. Tylko skąd się wzięły i czym tak naprawdę są?
Na rynek wprowadził je Stock Polska, który w swych materiałach prasowych o swoich nowych produktach pisze tak:
- Gold Barrel:
"Wyjątkowa kompozycja stworzona na bazie oryginalnego amerykańskiego bourbona z dodatkiem naturalnych aromatów, doskonale podkreślających jego smak i pochodzenie. Whiskey jest słodkawa o dość ostrym aromacie, który osiąga dzięki wyraźnie wyczuwalnej nucie pieprzowej."
- Blue Barrel:
"To amerykańska whiskey pochodząca z Bardstown w stanie Kentucky - miasta uważanego za światową stolicę tego trunku. Produkowana z dojrzałych ziaren kukurydzy, które poddawane są procesowi fermentacji i destylacji, po czym trzy lata dojrzewa w nowych, świeżo zwęglonych dębowych beczkach. Nabiera w nich głębokiej barwy i delikatnego dębowego aromatu, który przeplata się z nutami karmelu i wanilii."
Prawda, że piękne opisy? Powielają je namiętnie wszelakie zainteresowane tymi whiskey portale i serwisy (w sumie ja teraz też :). Jeśli do tego dołożymy naprawdę kuszącą, jak na american whiskey, cenę (Gold 0,7 w cenie ok. 35 zł i Blue 0,7 w cenie ok. 40 zł), to można by się nawet spodziewać sukcesu rynkowego tych trunków. Jednak proponuję w tym momencie wszystkim szklankę... zimnej wody, bo opis, to jedno, a odczucia po spożyciu tych dziwadeł, to drugie.
W sumie z powyższych dwojga lepszym zakupem okaże się Blue Barrel, choć z pewnością nie dobrym. Niby bourbon, i to 3-letni (czyli szału nie ma zważywszy na obecny 6-letni standard). Jednak etykieta mówi tylko: "American Whiskey" . Oznacza to, że whiskey znajdująca się w butelce bourbonem już nie jest. Opis dystrybutora kwieciście opowiada o bourbonie, jakiego użyto do tej edycji, jednak ani słowa o tym, co dodał do niego później.
Jeszcze gorzej jest w przypadku Gold Barrel. Tu dystrybutor już w swojej notatce zupełnie nie ukrywa, że nawrzucał do środka chemii, choć nazywa ją elegancko "naturalnymi aromatami". Całość smakuje porażająco. Do niedawna myślałem, że nic gorszego (w moich doświadczeniach z whisky wszelaką) nad czerwonego Johnnie Walkera mnie nie spotka, ale myliłem się. Za te pieniądze, za które nabyć możecie Gold Barrela i Blue Barrela, polecam kupić poczciwą polską czystą i zaprawić ją po swojemu (o ile jest to konieczne). Będzie i smaczniej i zdrowiej. A od takich substytutów prawdziwej American Straight Whiskey trzymajcie się jak najdalej. Sprawdziłem na sobie.

12 komentarzy:

  1. Szczerze przyznam, że nie spodziewałem się wpisu na Pańskim blogu o Gold i Blue Barrel. Ja przestrzegłem o nich już w listopadzie 2011 roku, kiedy pojawiły się pierwsze egzemplarze. Szczerze przyznam iż myślałem, że zostały one wycofane. Okazuje się widać, że nie.
    O ile stykając się z tanią szkocką z marketów jeszcze można zaprawić ją colą to "barrele" są nie do zniesienia! Dla mnie Stock Polska skompromitował się na całej linii wprowadzając to coś na Polski rynek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli mogę to zaproponować, to mówmy sobie po imieniu;)
    Wracając do tematu - zdecydowałem się wspomnieć o tych flaszkach ze względu na coraz więcej pytań, jakie zaczęły do mnie w tej kwestii docierać. Poczułem się w obowiązku sprawdzić temat, i szybko i na sobie zarazem.
    Zgadzam się z Tobą co do oceny oferty Stocka, który na rynku krajowym cieszył się do tej pory dobrą opinią. Jednak Barrele, to kulinarny niewypał. Mam nadzieję, że firma wyciągnie wnioski, choć przyznam, że wyników sprzedaży tych produktów nie znam. Może być więc tak, że my tu sobie biadolimy na jakość, a ilość sprzedanych egzemplarzy wcale może zadowalać (co by niedobrze świadczyło, ale już o polskim konsumencie). Postaram się coś w tej sprawie wywęszyć.
    Mimo to myślę, że takie blogi, jak mój czy też inne, powinny pisać o Barrelach i przestrzegać przed źle wydanymi pieniędzmi. W końcu to produkt spożywczy wlewany do wnętrza organizmu, który każdy z nas chciałby mieć jak najdłużej w dobrej kondycji. To może kiedyś przekuć się na sukces w postaci wzrostu wskaźnika szacunku liderów światowych rynków (branży nie tylko alkoholowej) do polskiego konsumenta. Małym krokiem w tym kierunku jest właśnie mówienie o prawdziwym obliczu takich Gold i Blue Barreli, jak opisywane w tym poście.
    PS. Dzięki za komentarz - już się bałem, że w swej opinii będę lekko osamotniony...

    OdpowiedzUsuń
  3. Patrząc po półkach w marketach, jeżeli nie są to ich stare zapasy, sprzedaż idzie w najlepsze. Ciekawe tylko kto, i ilu takich jest, którzy kupili te trunki drugi raz.
    Ja ciągle wierze, że takie blog jak Twój, powiększają liczbę sympatyków amerykańskich bourbonów i whsikey, a to powinno dać do myślenia dystrybutorom. Trochę z zazdrością spoglądam na rosnącą ofertę single malt na sklepowych półkach. Może kiedyś bourbon?
    A tak na marginesie, jeżeli ten wpis czyta ktoś z Brown-Forman Polska, to może warto "rzucić" na polski rynek Jack Daniel`s Master Distiller Limited Edition?

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od końca. Jeśli chodzi o JD, to trzeba przyznać, że od kilku lat właściciele marki (tu: Brown-Forman Polska) całkiem doceniają polskiego konsumenta. Piszę to mając na uwadze lata dawniejsze, kiedy to poza poczciwym JD No.7 o inną flaszkę tej marki było bardzo trudno. Można na przykład całkiem spokojnie namierzyć którąś z JD Gold Medal Series. Oczywiście nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Destylarnia słynie z wypuszczania na rynek edycji limitowanych i rzeczywiście dość nikły % z nich dociera do Polski oficjalnymi wrotami dystrybucji. Mniemam jednak, że w tej kwestii będzie tylko lepiej. Problem w tym, że JD nie narzeka na zbyt, a Polska wciąż jawi się marginalnym liczbowo rynkiem, choć permanentnie wzrostowym.
    Zgadzam się, że jednym z bardziej przekonujących argumentów dla dystrybutorów american whiskey byłaby rosnąca rzesza fanów gatunku. Dlatego wciąż mozolnie propagował będę coś w rodzaju mody na bourbona (i inne american straight whiskey). Tu niestety na horyzoncie pojawiają się takie kreatury, jak opisywane w tym poście "whiskey" od Stocka. Jest to namacalny przejaw zwycięstwa przedkładania ilości nad jakość i pewnego rodzaju policzek zadany prawdziwym fanom whiskey (nie tylko z USA). Oby takich przykładów podejścia do klienta krajowego było jak najmniej.
    W związku z tym mam też nadzieję, że ten blog (i jemu podobne) będzie przyczynkiem do podnoszenia kultury picia w naszym kraju. Wtedy Stock, czy inny duży gracz na rynku, sam zreformuje swoją ofertę w kierunku może i czegoś droższego, ale na pewno godniejszego dojrzałego w swych wyborach i oczekiwaniach polskiego klienta.
    PS. Całkiem znośny wybór JD (jak na nasze warunki) znajdziesz pod tymi adresami (i to z JD Master Distiller Limited Edition włącznie):
    1. http://www.sklep-domwhisky.pl/advanced_search_result.php?keywords=jack%20daniels&search_in_description=0&szukaj=Szukaj&sort=2a&view=compact
    2. http://vito.org.pl/sklep/index.php?cPath=3_90&str=50&sort=2a
    Owocnych zakupów!

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze podziwiam za odwagę! :)
    A tak serio - pamiętam, jak zaraz po wprowadzeniu Barrelli na rynek sami handlowcy Stocka ostrzegali przed ich podłym smakiem. Widać na szkoleniach mieli okazję zapoznać się ze smakiem.
    Z ciekawostek - chwyciłem ostatnio flaszkę gold barrel żeby poczytać, co to za wynalazek, i moim oczom ukazały się drobne farfocle, pływające w butelce (telefon mam kiepski, ale postaram się zrobić foto)! Odrobinę podobne do tych, które pływają w psującym się piwie. Czyżby to "naturalne aromaty"?
    A że takie trunku dobrze się sprzedają? Cola zabija każdy smak :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To prawda, cola to prawdziwy morderca smaków. To ona dla Barreli jawi się wybawcą i wymarzonym partnerem. Być może właśnie dlatego sprzedaż obu wersji jest na wystarczającym dla dystrybutora poziomie, skoro wciąż te butelki świetnie się mają na półkach sklepowych.
    Co do wspomnianych przez Ciebie farfocli, to nie mam danych. Przetrzymam swoją butelkę i zobaczę, co się w niej wytrąci...

    OdpowiedzUsuń
  7. W lutym ciężkie chwile zmusiły mnie do degustacji Blue Barrela. Zgadzam się że cola w takich chwilach jest pomocna na prawie każdy smak lecz w moim wypadku nie pomogła. Musiałem się wspomagać Dr Pepperem którego również mam od kilku miesięcy w nocnym. Puentą do tego jest informacja od Pani Kierowniczki sklepu że kupują Barrele praktycznie tylko studenci (sic)
    obserwatorduszy

    OdpowiedzUsuń
  8. Też byłem studentem i rozumiem, że tzw. "życie studenckie" bywa ciężkie (tak mentalnie, jaki i materialnie). Jednak za Barrele trzeba dać 30-40 zł, czyli tyle, ile trzeba, żeby kupić coś naprawdę lepszego i zdrowszego. Czemu zatem taki ich wybór, a nie inny? No bo szpan to chyba żaden w tym przypadku...

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawda jest taka, że do whiskey dorasta się z wiekiem, a studenckie czasy... Rzadko mieszam whisk(e)y z colą bo to dla mnie bluźnierstwo smakowe. Niestety nawet ten słynny napój zawiódł.
    Tomaszu, dziękuje za linki do sklepów. Zaglądam do nich jak tylko wiem, że coś pokazuje się na rynku z etykietą JD's.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdzieś tam w myślach czułem, że te linki nie będą dla Ciebie zaskoczeniem - cóż, wielkiego wyboru american whiskey w naszym kraju to nie ma...
    A co do czasów studenckich - jeszcze je pamiętam (choć coraz słabiej) i rzeczywiście czasem piło się dziwne rzeczy - ale wówczas i dostępność do różnorodnego towaru i do informacji o nim była nieporównywalnie mniejsza. Dziś jest pod tym względem znacznie lepiej. Zaś Barrele nie kosztują tyle, co podpędzane siarką wino, więc chyba naprawdę za te same pieniądze można kupić coś lepszego...

    OdpowiedzUsuń
  11. Panowie.
    Właśnie piję sobie Barrel'a i czytam co piszecie. I powiem tyle. Bez coli to mogę pić burbona od 200zł za butelkę, reszta tylko z colą. I tego Barrel'a też piję teraz z colą, bo mnie nie stać dziś na nic bez coli :-). I nie przesadzajcie... W czym jest Barrel gorszy od najtańszego JD... Niczym. Nie wnikam w niuanse składu, bo tu możecie mieć rację, ale organoleptyczne wrażenie jest całkiem ok.
    Tylko raz nie tknąłem whisky z colą, po niefortunnym zakupie w Kauflandzie. Tu nawet cola nie pomogła.
    Na zdrowie!

    OdpowiedzUsuń
  12. No i cóż mogę odpisać w odpowiedzi na taki wpis...
    Jeśli w przypadku Barrela "organoleptycznie jest całkiem ok", to tylko mogę pożyczyć smacznego. Szkoda tylko, że 200 zł, to dolna granica dla bourbona pitego bez coli. Mógłbym bez dłuższego zastanowienia wymienić kilkanaście marek bourbon whiskey, które są co najmniej porządne i wciąż kosztują mniej niż owe 2 setki. Poza tym zawsze podkreślam przy ocenie walorów danej whisky (czy czegokolwiek innego) cel, dla jakiego ją spożywamy. Cel ten powinien wyznaczyć obszary poszukiwań. Przychodzi mi jeden taki cel do głowy, dla którego ludzie według mnie sięgają po Barrele, ale sam staram się go nigdy nie brać pod uwagę.
    PS. Tak już całkiem poważnie mogę polecić kilka pozycji za cenę poniżej 200 zł, dzięki którym można poczuć, w czym tkwi różnica pomiędzy Straight Bourbon Whiskey i produktami w stylu Barreli.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń