Dla miesięcznika Rynki Alkoholowe piszę głównie o American Whiskey (która jest podmiotem niniejszego bloga). Jednak od czasu do czasu pisuję również o innych whisky z innych zakątków świata. Tym razem palec pędzący po mapie zatrzymał się na Australii i to własnie o owocach pracy Australijskich destylatorów whisky piszę w najnowszym majowym wydaniu Rynków. Oto fragment tekstu (tak na zachętę):
"Australijczycy są przyzwyczajeni do codziennych zmagań
z rzeczywistością – taki tryb życia narzuca im sam kontynent, na jakim przyszło
im żyć. W końcu są potomkami Europejczyków, którzy ponad 200 lat temu stawiali
tu swoje pierwsze kroki (choć w porównaniu z rodowodem tubylczych Aborygenów,
sięgającym 40 tysięcy lat wstecz, te 200 stanowi ledwie mgnienie oka). Swoje
jestestwo współczesna Australia zawdzięcza pasji i determinacji ludzi, którzy
zmagali się i wciąż zmagają ze zdecydowanymi częstokroć w swej formie
protestami ziemi, która uchodzi za jeden z najbardziej nieprzyjaznych i
wymagających zakątków globu. Nie można zapominać, że Australia, to w gruncie
rzeczy wielka pustynia, przetrawiana ognistymi jęzorami pożarów, pełna
przedziwnych kreatur, charakterystycznych wyłącznie dla tutejszych ekosystemów.
Czy w takich warunkach można normalnie żyć, a do tego jeszcze destylować
prawdziwą whisky?
W związku z tak rysującym się obrazem Australijskiego „raju”
należy oczekiwać, że produkcja whisky nie będzie tu za łatwa, może nawet
niemożliwa. Trzeba jednak podkreślić, że w gruncie rzeczy destylacja godnej
uwagi whisky od początku do samego końca wcale nie jest zadaniem łatwym i
wymaga ogromu wiedzy i cierpliwości. W ciągu ostatnich dekad podejmowano co
najmniej kilka prób wykreowania australijskiej whisky, jednak bez sukcesu.
Jałowa i wypalona ziemia nie dawała złudzeń na stosowne zbiory niezbędnych do
produkcji whisky zbóż. Jednak niestrudzeni Australijscy destylatorzy osiągnęli
w końcu cel i podłożyli trwałe podwaliny pod australijski whisky-biznes.
Rosnący wciąż popyt na Szkocką
whisky na nowych rynkach, jak chociażby południowo-wschodnia Azja, może
oznaczać również realną możliwość zassania przez ten rynek whisky pochodzącej z
innych krajów, w tym Australii. To może stworzyć także okazję dla
australijskich destylatorów do zapełnienia swoją whisky luki, jaka wciąż
jeszcze tkwi w tym względzie na ich rodzimym kontynencie. Wygląda na to, że
australijskie destylarnie dysponują już dostatecznej jakości destylatami, by
stawić czoła popytowi coraz to bardziej obeznanych w temacie koneserów whisky
słodowej. Teraz problemem jawi się raczej dostateczna skala produkcji, by temuż
popytowi sprostać. Choć na tym polu od kilku lat widać stosowne postępy, to
jednak utrzymanie adekwatnego do ambicji niektórych destylatorów udziału w
rodzimym rynku może być nie lada wyzwaniem. Nie jeden nie sprostał wymaganiom
tak trudnego rynku, jak i może jeszcze trudniejszego krajobrazu. Jeszcze kilka
lat temu można było w prasie fachowej przeczytać o Heller’s Road, największej
wówczas destylarni whisky w Australii, która w końcu zaprzestała produkcji
„wody życia” i obecnie skupia się jedynie na produkcji wódki. Dziś w Australii
można namierzyć co najmniej kilkanaście destylarni produkujących whisky
przynajmniej przez część roku. Destylarnie te różnią się między sobą wielkością
i skalą produkcji. Podczas ich przeglądu natrafić można na małe przydomowe
manufaktury, jak również na ogromne koncerny destylacyjne....."
Cały tekst dostępny oczywiście w wersji papierowej :)
Zapraszam do lektury!
gdyby jeszcze rynki do mnie tak jakos punktualniej przysylane byly ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety nie jestem w stanie nic w tej sprawie zrobić - tylko piszę dla "Rynków" i na tym się moja rola i mój udział w powstawaniu tego pisma kończy. Mam jednak nadzieję, że to minimalne opóźnienie wynikające z winy poczty czy innego dostawcy. Prędzej czy później życzę jednak przyjemnej lektury (nie tylko mojego artykułu).
UsuńPozdrawiam!