niedziela, 1 marca 2015

DISTILLER'S MASTERPIECE - ARCYDZIEŁO POTRZEBY, ZNANEJ MATKI WYNALAZKÓW

„W 1997 roku, kiedy to wiek XX nieuchronnie zmierzał ku swemu końcowi, pewien mistrz destylacji i prawdziwy guru świata bourbon whiskey wpadł na dość szalony, jak na ówczesne czasy, pomysł. Postanowił on poddać swoją bourbon whiskey dodatkowemu leżakowaniu w beczkach, w których wcześniej leżakował zupełnie inny alkohol. Pomysł ten tym bardziej zbliżał się ku granicom rozsądku, jako że finiszowaniu miał być poddany nie młody kilkuletni bourbon, ale poważnie posunięty w czasie destylat 16-letni. Jak się później okazało, był to przełomowy moment w historii american whiskey, którego źródeł należy doszukiwać się tak naprawdę w azjatyckim kryzysie finansowym z początku lat 90-tych.
Co to za bourbon? Kim był mistrz, który go stworzył? I o co chodzi z tym kryzysem? Na te pytania odpowiem poniżej, a i nieco jeszcze dołożę…
Zacznijmy od wieku
            Aspekt dotyczący wieku whiskey jest o tyle istotny, że bourbon w Kentucky dojrzewa znacznie szybciej w porównaniu do whisky leżakowanej na przykład w Szkocji, i to co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, do leżakowania używana tu jest najczęściej beczka nowa (a nie używana). Taka beczka oferuje destylatowi pełnię swego bogactwa chemicznego, na czele z taninami, alkaloidami, garbnikami oraz szeregiem elementów cukrowych (zawartych w dębowym drewnie beczki). Stąd nasycanie się destylatu wspomnianymi komponentami w przypadku bourbon whiskey jest dość intensywne. Po drugie, klimat Kentucky, w porównaniu do szkockich chłodnych i wilgotnych Highlands, jest znacznie bardziej suchy i gorący. Jako że jednak Kentucky niepozbawione jest zimy, wahania temperatur i wilgotności w skali roku są tu znaczne. To sprawia, że (przy pewnym uproszczeniu sprawy) bourbon whiskey dojrzewa szacunkowo 2-3 razy szybciej od maltów ze Szkocji. Zatem finiszowanie 16-letniej (czytaj: dojrzałej) bourbon whiskey niosło za sobą niebezpieczeństwo bezwarunkowego zdominowania jej palety przez wytrawne akcenty „bourbonowe”, pomimo implementacji „koniakowych” niuansów rodem z drewna francuskiej beczki.
Tym ryzykującym nadszarpnięciem reputacji mistrzem destylacji okazał się słynny do dziś Booker Noe z James B. Beam Distilling Co., który kilkanaście lat wcześniej (w 1988 roku) zasłynął z wprowadzenia po raz pierwszy na rynek bourbon whiskey niefiltrowanej i nierozcieńczanej (Booker’s), będącej pierwszą zdefiniowaną small batch american whiskey. Wspomnę tu tylko, że „mały nastaw” realnie oznacza tu zestawienie whiskey z ograniczonej liczby specjalnie wyselekcjonowanych i jednocześnie najlepszych beczek danej destylarni. Booker’s Bourbon okazał się na tyle dużym hitem, że właściciele marki Jim Beam szybko postarali się o towarzystwo dla niego w postaci bourbonów Baker’s, Basil Haiden’s i Knob Creek. Tak powstała ekskluzywna i święcąca do dziś triumfy rynkowe Small Batch Collection.
Distillers Masterpiece Cognac Finish 18YO
            Wróćmy jednak do interesującego nas bourbona. W 1999 roku światło dzienne ujrzał produkt niespotykany dotychczas na amerykańskim rynku whiskey. Był to Distillers Masterpiece Cognac Finish 18YO, będący obecnie jednym z najdroższych i najtrudniej dostępnych bourbonów na świecie.
Historia jego powstania jest dość dziwna i nieco „zakręcona”. Jak mówi syn Bookera Noe – Fred (obecny mistrz destylacji James B. Beam Distilling Co.), wszystko zaczęło się od znacznego wzrostu zainteresowania whisky i jej destylacją w krajach azjatyckich na początku lat 80-tych ubiegłego wieku. Jeden z tamtejszych raczkujących destylatorów postanowił kupić pewną liczbę beczek z bourbon whiskey. Sprzedawcą okazała się destylarnia Beamów i w ten sposób bliżej nieokreślona liczbowo partia beczek, wypełnionych leżakującym bourbonem, wyruszyła w podróż do równie bliżej niokreślonego państwa w południowo-wschodniej Azji. W sumie nic specjalnego się nie wydarzyło. Jednak w latach 90-tych tamtejszy region dosięgnął kryzys fiskalny, którego echa dotarły ze znaczną siłą również do lokalnych producentów whisky. W obliczu zaistniałej sytuacji ówczesny nabywca beczek z bourbonem od Beama postanowił odsprzedać je dawnemu właścicielowi. W ten sposób Booker Noe, chcąc nie chcąc, znalazł się w posiadaniu beczek z własnym bourbonem, którego wiek w tym momencie dobijał do 16 lat. Testy przywróconych do macierzy destylatów wykazały zdominowanie ich palety przez akcenty dębowe, co wg Bookera Noe, wpływało na nie dyskwalifikująco. I to właśnie wówczas w głowie starego mistrza zrodził się iście diabelski plan (na tle bardzo konserwatywnego biznesu bourbonowego końca XX wieku, niechętnego wszelkim innowacjom). Postanowił on otóż poddać je finiszowemu leżakowaniu (jak się okazało, 2-letniemu) w beczkach po… koniaku.
Ostatecznie w kreacji nowatorskiego bourbona pomógł Alain Royer, ówczesny master blender w domu koniakowym Fussigny. W momencie rozpoczęcia współpracy z Bookerem Noe, Alain Royer był już uznanym autorytetem w świecie twórców koniaków i trzeba przyznać, że uchodził tam za przodującego innowatora. Royer zawdzięczał to między innymi autorskiej linii koniaków Cigar Blend oraz eksperymentom, jakie czynił z dojrzewaniem koniaków w wypalanych od środka beczkach, co raczej stało w opozycji wobec tradycjonalistów z innych piwnic.
            Distillers Masterpiece finiszowany w beczkach po koniaku stał się prawdziwym arcydziełem sukcesu rynkowego. Pomimo kosmicznej wówczas ceny 250$ za butelkę jego 5000 indywidualnie numerowanych flaszek rozeszło się w mgnieniu oka (liczba butelek jest tu tylko szacunkowa, ponieważ producent nigdy oficjalnie realnej ilości tej jednorazowej limitowanej edycji nie podał). Efekt amerykańsko-francuskiej kolaboracji zachwycił znawców tematu dojrzałością palety i mistrzowskim zbalansowaniem typowych tonów wyleżakowanego bourbona z subtelnymi akcentami beczki po koniaku. W efekcie Distillers Masterpiece Cognac Finish 18YO stał się drugą bourbon whiskey w historii amerykańskiej sztuki destylacyjnej, która otrzymała 5 gwiazdek od Paula Paculta z „The Spirit Journal” (tuż po kultowym już bourbonie A.H. Hirsh Reserve 16YO). Dodatkowym atutem produktu jest też sama forma jego konfekcjonowania. Przepięknych kształtów karafka (wykonana we Francji na zamówienie, w cenie 80$ za sztukę), opatrzona sygnaturami obydwu swych kreatorów, skrywa trunek o zawartości alkoholu 99 proof (49,5%), sama będąc zamknięta w stylizowanym kuferku z dwojgiem otwieranych wrót. Dziś whiskey ta stanowi nie lada gratkę dla kolekcjonerów, wykazując sukcesywny progres swej wartości rynkowe.....”
Znów trochę późno (już wcześniej mi się to zdarzało), ale jak zawsze serdecznie zapraszam do przeczytania całego mojego artykułu, poświęconego trojaczkom z kolekcji Distiller's Masterpiece od Jima Beama. Znajduje się on w najnowszym, lutowym wydaniu miesięcznika Rynki Alkoholowe - pisma od 20 lat traktującego o branży alkoholowej i jej wytworach. Miłej lektury!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz