poniedziałek, 4 maja 2015

WHISKEY "FARM-TO-TABLE" - CZYLI NAJNOWSZY PROJEKT BUFFALO TRACE DISTILLERY

Jesienią zeszłego roku Sazerac (właściciel Buffalo Trace Distillery) ogłosił zamiar zakupu ziemi, która miałaby powiększyć zasoby destylarni z Frankfortu. Równocześnie nie ukrywał, że ziemia ta miałaby służyć przede wszystkim uprawie własnych zbóż, używanych do produkcji bourbon i rye whiskey (czyli jęczmienia, żyta i kukurydzy). I stało się - Sazerac kupił ostatecznie 233 akry ziemi, którą właśnie powiększył o kolejne 49 akrów. W ten sposób we władaniu destylarni Buffalo Trace znajduje się obecnie 439 akrów.
Uprawa zbóż na takim terenie oczywiście nie jest w stanie całkowicie zaspokoić potrzeb tej destylarni w aspekcie produkowanej w niej whiskey. Jednak Sazerac wcale nie chce sprostać takiemu wyzwaniu. Pomysł jest nieco inny, na mniejszą (choć nie mniej interesującą) skalę. Planowane jest otóż wdrożenie kolejnego eksperymentu pod roboczą nazwą "Single Estate". Z grubsza polegać on ma na wyprodukowaniu bourbona w całości w jednym miejscu - od uprawy ziaren do zabutelkowania - czyli takiej Farm-To-Table Bourbon Whiskey. Whiskey ta ma być odrębną marką destylarni. Póki co jednak nie znana jest ani przyszłą nazwa tego bourbona, ani wiek ani inne dane, które zapewne pojawiać się będą sukcesywnie w tzw. stosownym czasie.
Jak mówi Harlen Wheatley (master distiller Buffalo Trace), plany uprawy zbóż do nowego bourbona, to tylko część pomysłów, dotyczących zagospodarowania nowo nabytych terenów. Wheatley nie zdradza jednak, czego owe inne pomysły miałyby dotyczyć. Czyżby hodowli świń czy innych krów, które można by karmić pozostałościami podestylacyjnymi? W końcu właśnie taki jest los owych pozostałości, zwanych w Kentucky "stillage" lub "spent mash" lub "stillage". Destylarnie zwyczajowo sprzedają swoje spent mash hodowcom bydła i trzody - zarówno w postaci płynnej, jak i osuszonej. Projekt typu "Farm-To-Table" powinien więc obejmować również i autorskie zagospodarowanie powstających w destylarni odpadów organicznych. Czy tak właśnie będzie, tego nie wiem, ale czas z pewnością pokaże czy mój żart (albo i nie żart) był na miejscu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz