sobota, 22 marca 2014

JACK DANIELS vs. GEORGE DICKEL - CZYLI... WOJNA O JOHNNIE'GO WALKERA?

Na amerykańskich forach poświęconych whiskey zawrzało, kiedy to Diageo, właściciel marki George A. Dickel Tennessee Whisky, ogłosił chęć zdeprecjonowania najnowszej definicji Tennessee Whiskey przez leżakowanie swoich Dickeli ewentualnie w beczkach używanych (nie zaś w nowych). No i coż? - Zapytałby pewnie niejeden konsument whiskey niekoniecznie z Tennessee. No i niby nic, bo cóż w tym złego, że ktoś chce tak a nie inaczej leżakować swoje destylaty. USA to wolny kraj i zabraniać tego nikomu nie można ani nie należy. Jednak po głębszym przyjrzeniu się sprawie można dostrzec drugie, bardziej mroczne dno - i o tym dnie chcę teraz Wam powiedzieć.
Po pierwsze przypomnę, że normą jest leżakowanie american whiskey w nowych, wypalanych od środka beczkach dębowych (z nielicznymi wyjątkami, jak chociażby Early Times Whisky od Brown-Forman czy corn whiskey - choć i tu nie do końca).
Po drugie (o czym już nie raz pisałem tu i gdzie indziej) w zeszłym roku Brown-Forman (właściciel Jack Daniel Distillery) przeforsował uchwalenie ustawy stanowej stanu Tennessee o prawnej regulacji definicji Tennessee Whiskey. Wg niej Tennessee Whiskey, to whiskey z gruntu rzeczy spełniająca wszelkie wymogi Bourbon Whiskey (przewaga kukurydzy w recepturze, stosowne percentaże destylatu czy wreszcie leżakowanie destylatów w nowych, wypalanych od środka beczkach dębowych) z zastrzeżeniem, że whiskey taka musi przejść przed leżakowaniem proces chercoal mellowing (przefiltrowanie destylatu przez grubą warstwę węgla drzewnego) oraz musi leżakować na terenie stanu Tennessee. W tym sensie ustawa nie zabrania odstępstw od wspomnianych reguł, a jedynie nie pozwala whiskey nazwać Tennessee Whiskey, jeśli tych reguł nie spełnia. Przypomnę, że to tylko (lub aż) prawo stanowe, nie zaś federalne, wobec tego oficjalnie gatunek Tennessee Whiskey w zasadzie wciąż nie istnieje. Tego typu prawem i pozwoleniami na stosowne nazewnictwo produktów alkoholowych, wyprodukowanych na terenie USA zarządza odpowiedni departament w Waszyngtonie, zwany skrótowo TTB. Na liście TTB, dotyczącej wyrobów spirytusowych, Tennessee Whiskey zatem wciąż nie widnieje.
Czym zatem kierował się Brown-Forman lobbując ustawę stanową? Jak twierdzi, ochroną dobrego imienia Tennesse Whiskey i jej prestiżu na światowych rynkach oraz troską o jej niezmienną wysoką jakość.
Na temat Tennessee Whiskey, jako gatunku american whiskey, już nieraz pisałem, przedstawiając na ten temat swoje skromne stanowisko. Przypomnę więc tu tylko, że dla mnie Tennessee Whiskey, to nie gatunek whiskey, a po prostu kolejna odsłona Bourbon Whiskey, którą w tym wypadku filtruje się przez nieco grubszą (niż zwykle) warstwę węgla drzewnego.
Wracając do pomysłu Diageo w kwestii używania do produkcji swojej George A. Dickel Tennessee Whisky. Jak broni się Diageo wobec zarzutu ataku na dobre imię produktu Brown-Forman (czyli Jacka Danielsa), jest to jedynie zachęta do innowacyjności i otwartości w kwestii produkcji Tennessee Whisky, jak również odpowiedź wobec monopolistycznego i apodyktycznego działania B-F na rynku Tennessee Whisky.
Hm, a od kiedy to Diageo dba o innowacyjność i otwartość produkcji american whiskey w ogóle. Jak czyta się takie słowa, wypadające z ust przedstawicieli molocha, który w swej historii działalności na amerykańskim rynku wsławił się głównie z uśmiercania dobrych marek i destylarni bourbona, to śmiech ciśnie się przez łzy. Na szczęście nie ściska mi gardła, więc powiem jeszcze co nieco:
Po pierwsze, może dziwić fakt, iż Diageo ewentualnie zacznie używać swoich beczek po whisky GD do leżakowania whisky GD - a to dlatego, że póki co Diageo panuje głównie na rynku whisky szkockiej. Rynek ten oparty jest na leżakowaniu destylatów właśnie w beczkach używanych i to w 95% po bourbonie (i innych american whiskey). W obliczu ogromnego i rosnącego wciąż popytu na whisky na świecie beczka używana jest towarem na wagę złota. Czyżby więc Diageo chciał świadomie ukrócić sobie dostęp do dobrego źródła beczek, jakim jest GD?
Po drugie, planowany zabieg Diageo uderzy prawdopodobnie w to, o co obawia się B-F - w reputację Tennessee Whiskey, a zatem przede wszystkim w reputację i wizerunek whiskey JD (w końcu dziś na jedną beczkę GD przypada 100 beczek JD, więc jeśli ktoś na świecie mówi o Tennessee Whiskey, ma na myśli JD).
Czas więc odkryć prawdziwą intencję Diageo. Nie chodzi otóż o innowacyjność, nie chodzi o otwarcie na nowe pomysły, nie chodzi nawet o beczki (czy będzie ich trochę mniej czy więcej). Nie chodzi nawet o to, co stanie się z american whiskey należącymi do Diageo, takimi, jak George Dickel czy nawet Bulleit. Chodzi tak naprawdę o... szkockiego blenda Johnnie'go Walkera (JW). Od lat Johnnie Walker (JW) króluje na liście najlepiej rozpoznawanych i najlepiej sprzedających się whisky na świecie. Jeśli statystyczny konsument mówi o whisky, ma na myśli poczciwego Jasia Wędrowniczka. JW jest synonimem, jeśli nie jakości whisky, to przede wszystkim whisky jako takiej. Jednak coraz śmielej rośnie mu konkurencja w postaci Jacka Danielsa i (o dziwo) kilku marek whiskey indyjskiej. Diageo temu zjawisku biernie przyglądać się nie może, szczególnie w obliczu ogromnych rynków w Indiach i Chinach.
Jeśli przyjmiemy, że przynajmniej 1/3 ludności Ziemi mieszka właśnie w tych krajach (a może nawet więcej), to wreszcie zacznie jawić się prawdziwy problem i prawdziwa intencja Diageo, który gotów jest zarżnąć (przepraszam za wyrażenie) nawet swoje marki american whisky, jak Bulleit i George Dickel, by tylko ratować Johnnie'go Walkera. Jeśli jeszcze ktoś ma wątpliwości, to już tłumaczę, czemu właśnie tak.
Indie już zaczynają wchłaniać na swój teren kult spożywania i kolekcjonowania whisky, Chiny czają się tuż za rogiem. Oba te rynki na tle innych na świecie cechują się dwiema bezcennymi właściwościami - są ogromne i dziewicze!!!
W tych krajach początkujący amator whisky nie ma pojęcia, czym różni się JW od JD. Zresztą nie dotyczy to zjawisko tylko tych krajów. Sam niedawno u nas rozmawiałem z (jak mnie owego rozmówcę przedstawiono) wielbicielem whisky. Napaliłem się na ciekawą rozmowę, która sprowadziła się do omówienia cen i wielkości butelek whisky JW i JD. Próbowałem nawet przekierować dyskusję na aspekty różnic w produkcji czy palecie tych whisky, ale nijak nie mogłem przeforsować tego kierunku rozmowy. JW i JD stanowiły dla mojego rozmówcy po prostu dwie whisky, które pija na zmianę. No to czego tu oczekiwać po dziewiczych wręcz rynkach w Indiach (choć tu mniej) i głównie w Chinach. Statystyczny chiński amator whisky, który będzie wchodził w ten magiczny świat, przede wszystkim zapyta o whisky numer jeden. I co usłyszy w odpowiedzi - Johnny Walker czy Jack Daniels? I o to właśnie chodzi. Wszystko wskazuje na to, że usłyszy inicjały JD. A to może zmienić oblicze sprzedaży whisky na świecie, i to na korzyść american whiskey (w tym whiskey JD). Tego do wiadomości Diageo przyjąć spokojnie nie mogło. Postanowiło więc, pod przykrywką innowacyjności i innych szczytnych bajeczek, za wszelką cenę zdeprecjonować markę JD. A ponieważ JD jest synonimem Tennessee Whiskey (i to nie bez powodu), więc postanowiło uderzyć nie bezpośrednio w JD, ale pośrednio w Tennessee Whiskey (czyli i tak w JD). I to nawet za cenę zniszczenia reputacji marki George Dickel (i może Bulleita) - wszystko dla ratowania Johnnie'ego Walkera.
Zobaczymy, czy zabiegi Diageo przyniosą spodziewany efekt, czy będą mieć w ogóle jakieś krótko- i długofalowe skutki dla Tennessee Whiskey i american whiskey w ogóle. Zobaczymy...
Póki co obiecuję nie odpuszczać tego tematu. Jestem ciekaw, co Wy myślicie na ten temat...

2 komentarze:

  1. Gdybym z jakiegoś powodu skończył czytać w połowie posta to pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy to po prostu cięcie kosztów przez Diageo i wyprodukowanie tańszej wersji amerykańskiej whiskey. Całość nakreśla jednak inny, ciekawy wydźwięk tej sprawy. Być może JD czuł pismo nosem i jako środek zapobiegawczy rozpoczął lobbowanie na rzecz uprawomocnienia nazwy tennessee whiskey przez TTB. Amerykanie są świadomi ile wpływa do ich kasy od poszczególnych producentów napojów alkoholowych, wiedzą też jak ważna jest rozpoznawalność marki i jak skutecznie bronić swoich interesów. Pozostaje więc nam czekać na wyważenie na ich szali wpływów i wydatków rzeczy ważnych i ważniejszych.

    Tak jak piszesz, zachodzi tu zozrgywka o wielką kasę i być może prawdą jest , że rozpoczyna się od ataku z zaskoczenia na markę-symbol-ikonę, żeby zdewaluować jej wartość. Jednocześnie Diageo rozpoczyna budowę centrum wizytowego SW, żeby pokazać, że tak na prawdę to zależy im na historii amerykańskiej whiskey.

    Ja osobiście pochyliłbym się nad jeszcze innym scenariuszem... tak sobie myślę, że taki rynek jak Indie czy Chiny i tak zaczną swoją przygodę z whisky JW, który jest 2x tańszy od JD. Minie wiele lat zanim poziom uświadomienia konsumenta i poszukiwanie czegoś więcj skieruje jego kieliszki w stronę JD. I tutaj Diageo również zdaje sobie z tego sprawę (bo ma specjalistów od analiz potenciału nowych rynków) i być może chce wyjść na przeciw z czymś pośrednim pomiędzy JW a JD, czyli właśnie z tańszą wersją Dickel'a. Być może to jest kwestia szacunków ile i przez jak długi okres czasu przeciętny mieszkaniec Indii i Chin będzie w stanie wydać na whisky i na whiskey. Strategia "short term", która może zadziała na 10 lat, może trochę dłużej..później i tak ludzie zaczną szukać czegoś innego, co zapewni im JD i wyższa półka. Wydaje mi sie jednak, że na wygranej pozycji przez długi okres czasu pozostanie jednak Diageo. Chyba skończyłem na tym, z czym wyszedłem na początku tego komentarza..z tezą ekonomicznej wersji amerykańskiej whiskey dla rynków wschodzących.
    Pozdr,
    TF

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie cały ten mój wywód, to spekulacje podparte danymi i opiniami z różnych źródeł. Prawda, jaka jest, nikt nie wie (oprócz panów z Diageo). Niewątpliwie działania Diageo mogą stanowić jakiś przełom w myśleniu o american whiskey, ale nie muszą. Osobiście uważam, że spowoduje to może małe zamieszanie, ale poważnych skutkó mieć nie będzie. Mimo wszystko Diageo, choć silny na świcie, w USA nie jest graczem z dużym portfelem udziałowym w rynku. Nadrabia to kanadyjskim Crown Royal, ale to jednak nie jest american straight whiskey - i nigdy nie będzie. Czy zatem B-F jest tu czystym graczem i pełni rolę dziecka do bicia - no też nie. O ich lobbowaniu i ustawie stanowej już pisałem. To mimo wszystko legislacja trochę na siłę, choć z "dobrymi" intencjami w tle (podobno). Tennessee Whiskey, to z gruntu rzeczy bourbon whiskey i uparte mówienie, że jest inaczej, dla mnie nie ma zbyt jasnego uzasadnienia. No ale na tym tle działania Diageo wyglądają znacznie gorzej, więc z tych dwóch graczy kibicuję chyba B-F. Pożyjemy, zobaczymy...

    OdpowiedzUsuń