wtorek, 4 listopada 2014

BOURBON I INNE AMERICAN WHISKY - POCZĄTEK OPOWIEŚCI

„Są na świecie whisky, które stanowią ucieleśnienie niepowtarzalności jednocześnie i miejsca i metod produkcji, będące produktem oryginalnym pod każdym względem. I nie chodzi mi tu o powszechnie nobilitowaną Scotch Single Malt Whisky – wyjątkową przede wszystkim ze względu na miejsce swego pochodzenia, nie zaś na technologię produkcji (lepiej lub gorzej powielaną na całym świecie, np. w Japonii czy Australii). W świecie alkoholi z najwyższej półki nawet koniak nie może poszczycić się taką charakterystyką – można przecież wyprodukować we Francji brandy tymi samymi metodami, co koniak, nie mogąc jej nazwać koniakiem wyłącznie z przyczyn geograficznych. Tą whisky jest Bourbon Whisky, nazwana w 1964 roku przez Kongres „Distinctive Spirit of United States”– woda życia pochodząca wyłącznie z USA, wyprodukowana według wyłącznych dla niej metod.
American vs. Scotch
Niestety bourbon jest przez wielu ortodoksyjnych fanów szkockich whisky wciąż traktowany po macoszemu, momentami wręcz, jako odrębny gatunek alkoholu. Nic bardziej mylnego. Jak mawiają destylatorzy z Kentucky, ojczyzny bourbonów: „Każdy bourbon, to whisky, ale nie każda whisky, to bourbon.”
Definicja Bourbon Whisky określa zasadnicze różnice między tym gatunkiem whisky, a inną whisky, w tym słodową. Głównym ziarnem wsadowym jest tu kukurydza, zwana przez tubylców maize. Najczęściej towarzyszy jej w recepturze słód jęczmienny (ok. 7%) i żyto (ok. 15%). Kukurydza jest zgoła odmiennym zbożem od używanego w Szkocji jęczmienia, stąd stanowi bazę dla whisky zdecydowanie słodszej w palecie. Zapewne dlatego amerykańscy destylatorzy przełamują smakowe walory kukurydzy dodawaniem do zacieru ziaren żyta (lub rzadziej pszenicy).
            Gotowy zacier (mash) poddawany jest najczęściej podwójnej destylacji. Od kiedy Aeneas Coffey w 1830 roku opatentował swój aparat do destylacji ciągłej, jego rozwiązanie znalazło szerokie zastosowanie właśnie w amerykańskim whisky-biznesie (nie zaś w rodzinnej Irlandii czy sąsiedniej Szkocji). Stąd w największych destylarniach whisky w USA pierwsza destylacja odbywa się właśnie w kolumnie destylacyjnej, druga zaś w zmodyfikowanym alembiku.
Kolejną różnicę w produkcji Bourbon Whisky, w stosunku do jej konkurentów ze Szkocji, odnaleźć można w podejściu do maturacji swoich destylatów. Każda whisky, chcąca nosić miano bourbona, musi być bezwzględnie leżakowana w nieużywanej beczce, dodatkowo wypalanej od środka. To być może najważniejszy aspekt, odróżniający bourbon whisky od innych rodzajów wody życia. Każdy miłośnik alkoholi starzonych z pewnością zdaje sobie sprawę, że około połowa elementów ostatecznej palety whisky pochodzi właśnie z drewna beczki. Drewno nowe z natury rzeczy ma najwięcej do zaoferowania destylatom, które mają z nim kontakt. Beczkę używaną, którą powszechnie stosują Szkoci, porównać można (w pewnym uproszczeniu) do torebki z co najmniej raz parzoną herbatą. Z pewnością powstanie z niej jakiś napar, ale zdecydowanie uboższy. W przypadku bourbona mamy więc do czynienia ze stosunkowo intensywną maturacją, którą potęguje klimat znacznie gorętszy i suchszy, niż ten w Szkocji. Dlatego też za minimalnie wyleżakowane uważa się bourbony już 4-6 –letnie, podczas gdy w Szkocji trzeba na godny zaakceptowania efekt czekać około 10-12 lat.
Intensywna maturacja przekładać się będzie również na barwę whisky, którą wlejemy do kieliszka. Bourbony będą tu zdecydowanie ciemniejsze od każdej innej whisky w tym samym wieku. Co więcej, barwa bourbona zawsze wynika tylko i wyłącznie z kontaktu destylatów z beczką. Do Bourbon Whisky nie wolno dodawać żadnych składników dodatkowych, jak chociażby karmelu, stosowanego w Szkocji dla przyciemnienia barwy. Zawsze więc konsument ma pewność, że głęboki bursztyn czy mahoń w kieliszku z bourbonem, to efekt w 100% naturalny i prawdziwy…..”
... Tak właśnie zaczyna się mój nowy cykl artykułów poświęconych american whisky, jaki będzie ukazywał się na łamach PIWNICZKI SMAKÓW, pisma - przewodnika po świecie alkoholi. Powyżej prezentuję jedynie fragment artykułu. Cały tekst możecie przeczytać w najnowszym 13. numerze Piwniczki, wydaniu jesień-zima 2014. Zapraszam i życzę miłej lektury!

8 komentarzy:

  1. Maker's Mark dostępny w jednej z sieci handlowej. Rozsądna cena. Bardzo to cieszy, że dostepność bourbonów w Polsce jest coraz większa.
    Kolejny ciekawy artykuł. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, zgadzam się. Oferta bourbon whiskey w naszym kraju stale rośnie i to jest naprawdę dobra wiadomość. Póki co są to głównie bourbony w wersji standard, ale to i tak spora zmiana. Zadomawia się MM, wcześniej uczynił to Wild Turkey. Poszerza się też gama od Buffalo Trace. Ceny w sieciach handlowych naprawdę są przystępne, a to pozwala oczekiwać, że rzesze fanów whisky wszelakiej będą się sukcesywnie przekierowywać na produkty z USA. To z kolei podniesie słupki sprzedaży i ściągnie kolejnych producentów i oferta bourbona będzie jeszcze większa.
      No to się trochę rozmarzyłem...
      PS. Dzięki za komplement!
      Pozdrawiam /Tomek

      Usuń
  2. Czytałem ten artykuł, i chyba był tam jakiś błąd, w okolicy rye whiskey mianowanej bourbonem :) Ale to szczegół, ogólnie ciekawy tekst, dobrze że nawet w broszurach reklamowych można znaleźć trochę rzetelnej wiedzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Marcinie. Dziękuję za zainteresowanie moim artykułem. Doceniam też Twoją uwagę (jak każdą inną), choć przyznam, że (pod wpływem Twojego wpisu) przejrzałem jeszcze raz wnikliwie tekst i wskazywanego przez ciebie błędu nie znalazłem...
      Z pewnością natomiast zgadzam się z opinią, że Piwniczka Smaków (jak by nie było - pismo sponsorowane) naprawdę rzuca garściami wiedzy, tak rzetelnej, jak i przede wszystkim praktycznej. Pismo generalnie dobrze się czyta, dlatego cieszę się, że i ja mogę mieć w tym od niedawna swój udział.
      Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki za słowo komentarza!

      Usuń
    2. Moja pomyłka, bo jednak żadnego błędu nie ma, natomiast jest coś, co uznałbym za nieprecyzyjne określenie - mianowicie na str. 86 w drugim akapicie pojawiają się pojęcia bourbonu żytniego i bourbonu pszenicznego, gdzie drugi człon odnosi się do uzupełniającego ziarna w mashu. Nie wiem, czy takie nazewnictwo jest powszechnie stosowane, ale moim zdaniem jest lekko mylące, sugerując mniej zorientowanym (wychodzi na to, że mi! :) ), że głównym składnikiem zasypu w bourbonie może być pszenica czy żyto. Mam nadzieję że wyraziłem się w miarę jasno, pozdrawiam!

      Usuń
    3. Oczywiście, że jasno :)
      Jeśli chodzi o bourbona pszenicznego i żytniego, to jest to polska wersja nazewnictwa jak najbardziej "powszechnie stosowanego", głównie w ojczyźnie bourbona czyli USA. W oryginale nazwy te brzmią odpowiednio: Wheated Bourbon oraz Rye Recipe Bourbon. Rzecz jasna bourbonów z dodatkiem innych zbóż przybywa (co podkreśliłem w artykule), to jednak wciąż (i długo jeszcze) będą triumfować właśnie te dwie odmiany bourbon whiskey. Znów muszę się z tobą nie zgodzić w kwestii (tym razem) tego, że te nazwy mogą być mylące. Definicja bourbona jest na tyle precyzyjna (chyba, choć widzę, że niekoniecznie), że nie powinno to sprawiać kłopotu. W końcu mowa tam nie o whisky żytniej czy pszenicznej w ogóle, ale o bourbonie żytnim i pszenicznym - a to znacząca różnica. Trzeba tylko jeszcze raz przeczytać definicję bourbon whiskey podaną w ramce :)
      PS. Dzięki za tak wnikliwe przeczytanie mojego tekstu - poczytuję to, jako komplement. Jeśli pojawią się jeszcze jakieś wątpliwości (niekoniecznie związane z artykułem), to z przyjemnością postaram się je rozwiać.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    4. Tu pojawia się jeszcze kwestia dokładności tłumaczenia - "wheated" a "wheat" ma nieco inny wydźwięk, więc przetłumaczenie "wheated" jako pszeniczny... bardziej pasowałoby chyba "bourbon uzupełniony pszenicą", bo gwarantuję Ci, że nie wszyscy konsumenci burbonu w Polsce znają regulacje odnośnie zasypu ;)
      Podobnie zresztą jest przy życie - zauważ, że Amerykanie sami to doprecyzowali, do słowa "rye" dodając "recipe", chyba żeby nie pomieszać rye whiskey z bourbonem z dużym udziałem żyta. No ale to już taka raczej akademicka dyskusja :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    5. Nie jam ci te nazwy wymyślał :)
      Oczywiście masz rację co do precyzji tłumaczenia konkretnych słów i ich znaczenia - pamiętajmy jednak, że to są Stany, a stosunek ich obywateli do angielszczyzny jest mimo wszystko stosunkowo luźny.
      Masz pewnie rację i w tym punkcie, że nie wszyscy konsumenci bourbona w Polsce regulacje odnośnie bourbona (choćby w zarysie) znają. Ci, którym na tym nie zależy, i tak specjalnie podobnymi szczegółami głowy sobie nie zawracają - i szczerze mówiąc nie muszą. Ci zaś, którzy chcą wiedzieć, co piją i dlaczego, muszą się edukować - nie ma innego wyjścia. Sam kiedyś to zrobiłem, i robię wciąż w wielu innych dziedzinach. Polecam wszystkim.
      Mądrej głowie nie dość wiedzy...

      Usuń