"Kolekcjonowanie whisky dla przyjemności posiadania
wyjątkowych przedmiotów i dodawania do nich coraz to nowych okazów wydaje się
być imperatywem wewnętrznym, któremu wielu miłośników wody życia nie jest w
stanie się oprzeć. Do niedawna praktyka ta była słabo ewidencjonowania, a nawet
lekceważona przez sporą rzeszę specjalistów i dziennikarzy tematu, którzy za
jedyny słuszny cel nabywania butelek whisky uznawali ich otwieranie i
opróżnianie. Rzecz jasna trudno zaprzeczyć temu, że whisky (jak i inny alkohol)
artykułem spożywczym jest przede wszystkim. Jednak dzisiejszy gigantyczny
wzrost tak pierwotnego, jak i wtórnego rynku whisky na świecie oraz zestawienia
i opinie znawców tematu wyraźnie wskazują na zupełnie inne uzasadnienie bytu wielu
butelek z „płynnym złotem”. Bez skrupułów więc można przypuszczać, że nadszedł
oto znakomity czas dla kolekcjonerów whisky, którzy wzbogacają swoje zbiory nie
tylko dla czerpania przyjemności spożywania czy li tylko posiadania, ale
również dla gromadzenia cenniejszego z dnia na dzień
kapitału.
Zbieractwo czy prawdziwa pasja?
Jeśli nie
jesteś kolekcjonerem whisky, nie przejmuj się – może to na ciebie spaść w
każdej chwili. Jeśli zaś jesteś kolekcjonerem, ale dopiero od niedawna, też się
nie przejmuj – prawie żaden kolekcjoner whisky nie zaczynał swojej kariery
zbieracza właśnie od niej. Wcześniej to były być może karty telefoniczne,
puszki po piwie czy inne pudełka po zapałkach. Kolekcjonerzy whisky, to najczęściej
ludzie dojrzali, z ugruntowanym doświadczeniem zawodowym i raczej nie z pustym
portfelem. Do nabycia tych trzech cech z reguły potrzeba czasu, zaś samo
kolekcjonowanie whisky bywa nie chwilową obsesją, a chorobą przewlekłą,
trwającą nierzadko do końca życia.
Kiedy
zwykłe gromadzenie butelek w celu powiększenia zbiorów zamienia się w prawdziwą
pasję? Kiedy zwykłe butelki whisky przeistaczają się w muzealne obiekty, którym
ich posiadacze oddają swoistą cześć? Tak naprawdę zaczyna się to
niepostrzeżenie znacznie wcześniej, niż każdy myśli i jest z pewnością czymś
więcej, niż tylko przypadkową akumulacją butelek. Każda kolekcja whisky jest
osobistym dziełem kolekcjonera, który zwykłym butelkom z alkoholem nadaje
ponadnormatywnego, a czasem wręcz symbolicznego znaczenia. Kolekcjonowanie
whisky, to przedsięwzięcie łączące w sobie najlepsze z możliwych aspekty
znawstwa tematu, jak entuzjazm, przenikliwość oraz detektywistyczna umiejętność
przeszukiwania rynku, połączona z bankierską oceną ryzyka. Umiejętność
podejmowania szybkiej decyzji również jest tu cnotą, szczególnie w obliczu niespodziewanego
cennego odkrycia (któremu towarzyszyć może znacznie przyspieszenie rytmu serca).
Cechy te przydają się przy ocenie namierzonej whisky, jej pochodzenia,
autentyczności i realnej wartości. Kryteria doboru w obliczu pełnych półek
dobrze zaopatrzonego sklepu czy katalogu aukcyjnego są wówczas nader
indywidualne. W związku z tym z reguły nie notuje się na świecie dwóch bliźniaczych
kolekcji.
Kolekcjonowanie od kuchni
Istnieje
wiele teorii dotyczących prawdziwych powodów kolekcjonowania czegokolwiek. Są
tacy, którzy uwielbiają moment namierzenia poszukiwanej butelki, tym bardziej,
gdy dokonują jej zakupu po akceptowalnej dla nich cenie. Wówczas już sama świadomość
aktu nabycia i czas oczekiwania na dostawę są niezwykle ekscytującymi aspektami
kolekcjonerskiego bytu. W końcu, by tak się stało, trzeba często pokonać wiele
atakujących umysł wątpliwości i ewentualnych konsekwencji (jak chociażby
reakcja życiowego partnera na widok kolejnej, prawdopodobnie nienajtańszej
butelki). Są też tacy, którzy kolekcjonują whisky dla osiągnięcia stanu wyższej
świadomości czy innego komfortu psychicznego. Niektórzy też po prostu chcą się
czymś wyróżnić w bliższym lub dalszym otoczeniu, a kolekcja ekskluzywnych
whisky zdaje się być w tej kwestii nobilitująca. Zapewne realna lista powodów
kolekcjonowania jest znacznie dłuższa, a powody te mogą się w konkretnych
przypadkach często krzyżować.
Jedno
jest pewne – każda kolekcja whisky będzie specyficzna, oparta na partykularnych
kryteriach, właściwych dla każdego kolekcjonera z osobna. Powstaną więc zapewne
kolekcje whisky tylko z jednej wybranej destylarni lub z tych destylarni, które
już nie istnieją. Zdarzą się również zbiory whisky o określonym wieku lub z
określonej ery ich produkcji. Kolekcje whisky mogą też dotyczyć tylko
miniaturek danych marek bądź wyłącznie wersji rozlewanych do glinianych
dzbanków. Prawdę mówiąc tu lista również będzie długa i raczej nieskończona.
Niezależnie od kryterium, jedna cecha będzie łączyć wszystkich kolekcjonerów –
to owa transcendentalna moc, jaką kolekcjoner jest w stanie obdarzyć każdą
butelkę whisky ze swojej kolekcji, zamieniając tym zwykły produkt spożywczy w
obiekt pożądania. Pomóc temu może powiązanie danej flaszki z ważnym wydarzeniem
w życiu, ze spotkaniem z mistrzem destylacji czy z prezentem na swoje 40-te
urodziny.
Te
wszystkie wymienione przeze mnie aspekty kolekcjonowania z łatwością tłumaczą
silne przywiązanie kolekcjonerów do swoich okazów oraz ich ogromną niechęć do wszelkich
pomysłów sprzedaży zbieranych mozolnie „cudeniek” (nawet w obliczu niezłego
zysku). W końcu jakaż musiałaby to być cena, by w jakikolwiek sposób
zrekompensować stratę, rozumianą tu w sensie jak najbardziej niematerialnym….."
Jeśli chcesz poznać dalszą część mojego artykułu poświęconego arkanom jednej z najprężniej rozwijających się pasji kolekcjonerskich na świecie - zapraszam do najnowszego, wrześniowego wydania miesięcznika Rynki Alkoholowe. Miłej lektury!!!
Pamiętam taki jeden moment, kiedy przechodząc obok półek w markecie zauważyłem JD's single barrel z pierwszej edycji. Myślałem, że to złudzenie. Rzecz praktycznie nieosiągalna w polskich sklepach, a mnie udało się ją kupić w cenie single barrel select. To co wtedy czułem odchodząc od kasy jest nie do opisania. Wiele emocji jest też w oczekiwaniu na przesyłkę. Moi znajomi oglądają te stojące butelki, podziwiają, chociaż wiem, że nigdy nie zrozumieją tej pasji do końca. Inną sprawą jest odkrywanie nowych smaków...
OdpowiedzUsuńDoskonale znam te odczucia - przyspieszone bicie serca, zaczerwienienie skóry i drżący głos. To wszystko są emocje, jakie towarzyszą tak odkrywaniu przykurzonych okazów, jak i ich nabywaniu - czy to w sklepie stacjonarnym czy internetowym. No i to czekanie na paczkę i jej otwieranie... rozumiem to, jak mało kto :)
UsuńKolekcjonowanie butelek z whisky czy smaków whisky - to rzeczywiście różne kwestie. Muszę jednak przyznać, że czasem się one przeplatają wzajemnie. Na pewno jednak nie warto otwierać każdego "ekstrasa" z byle powodu, niektóre też warto odstawić na bliżej nieokreślone "kiedyś", może "nigdy"...
Szczególnie dotyczy to mocno zwyżkujących cenowo okazów, które potrafią w kilka miesięcy zarobić nawet kilkaset %. Wtedy przychodzi refleksja, czy może nie warto by zaczekać z odkorkowywaniem jeszcze jakiś czas.
Wszystko to, to ciągłe dylematy kolekcjonerów tak butelek, jak i ich zawartości. Dylematów tych jest oczywiście znacznie więcej. Na szczęście jest też mnóstwo radości i mocnych przeżyć, dla których warto zagłębić się w tematykę whisky i znaleźć tam coś dla siebe.
Trzymam kciuki i służę radą - jakby coś...
Kolekcjonowanie bardzo ok, ale w moim przypadku wolę pić. Mam ze 4-5 flaszki, które odstawiłem dla "potomnych", ale też tylko dlatego, że znam smak tych trunków. Oczywiście zakup dziś w USA Antique po 80$ za butelkę (jeśli to możliwe;) i po roku sprzedaż za 5 razy tyle jest kuszące, ale to zostawiam handlarzom:).
OdpowiedzUsuńAK
p.s. Booker's przeciekawy w smaku.
Czyżby zatem polowanie na coś ekstra w Stanach się udało?! - mam na myśli ten uśmiech, że Antique za 80$ jest możliwy ;) - jeśli tak, to gratuluję! W Europie można o takiej cenie tylko pomarzyć, niestety...
UsuńBookers rzeczywiście jest ciekawy. Mnie osobiście ciężko jest go zdecydowanie przypisać do jakiejś kategorii - oczywiście mam tu na myśli wyłącznie inne bourbony niefiltrowane i nierozcieńczane, jakie do tej pory piłem. Podchodziłem do niego już kilka razy i za każdym razem odkrywałem coś nowego. Przyznam, że wciąż wolę Blantonsa Straighta, ale Bookers mimo wszystko jest w mojej czołówce.
Chyba teraz przysadzę się na Stagga Jr, żeby powiększyć grono niefiltrowanych i nierozcieńczanych bourbonów w moim barku i zwiększyć spektrum porównawcze.
W pełni zgadzam się z tym, że kolekcje poszczególnych osób mogą być zupełnie różne i to jest piękne!
OdpowiedzUsuńMnie osobiście najwięcej satysfakcji sprawia polowanie na unikatowe a będące jeszcze w zdrowo rozsądkowej cenie okazy (o to jednak jest już trudno przy coraz to większej świadomości sprzedawców i kupujących).
Moment oczekiwania na butelkę, a szczególnie jej rozpakowanie jest również bardzo ekscytujący.
Odkrywanie historii danej butelki w przypadku egzemplarzy pochodzących z desylarni już nie istniejących to również bardzo wciągające i mocno edukacyjne zajęcie (chociażby ostatni porzykład z Kentucky Tavern z 1941 roku, rozszyfrowywanie kodu Pappy 15YO). Mam wrażenie, że za każdym razem odkrywam jakąś małą historię.
Żałuję jedynie że Europa jest rynkiem wtórnym dla burbonów wobec czego pozostają nam zakupy online. W USA wystarczyłoby przygotować mapę sklepów do odwiedzenia w weekend, wycieczka samochodem do wybranych miasteczek i wracamy z kilkoma okazami w bagażniku, o których w Europie możemy jedynie pomarzyć. Ale może dzięki temu każda złowiona buteleczka smakuje jeszcze lepiej i ma dla nas o wiele większą wartość.
Pozdrowienia,
TF
Europa rzeczywiście jest rynkiem wtórnym dla bourbonów - szczególnie, jeśli chodzi o flaszki z "dawnych lat". Co do edycji limitowanych, ale tych bieżących, jest kilka rynków pierwotnych, jak Anglia i z deka Niemcy. Niestety nawet wówczas rynek ten jest bardzo ubogi tak w wersje jak i ilość butelek.
UsuńIstnieją jednak kraje (i kontynenty) poza USA, które są prawdziwymi rynkami pierwotnymi, jeśli nie dla pełnej oferty bourbonów, to dla nielicznych marek. Przykładem jest tu Wild Turkey, który znakomicie funkcjonuje np. w Australii i Japonii. Dla tych rynków powstają nawet edycje specjalne. Podobnie dział Jim Beam i Four Roses.
Bywa też paradoksalnie i tak, że nawet USA (a więc rodzimy rynek) nie dostaje pełnej oferty bourbonów. Raz jest to ograniczona ilość stanów, do których trafiają butelki. Dwa, część edycji docelowo przeznaczana jest na rynki zagraniczne lub do międzynarodowych sieci wolnocłowych.
Dla mnie jednak największym bólem nie jest fakt, że Europa (tu: Polska) nie jest rynkiem pierwotnym, ale że ceny w sklepach brytyjskich czy niemieckich przestały być znośne, a często bywają stanowczo za wysokie. Chyba na zawsze skończyły się czasy znakomitego bourbona w znakomitej cenie, niestety :(
Nie wiem czy się udało. Podobno czeka mnie niespodzianka za 2 tygodnie:). Dziwi mnie jednak, że te trunki są klarowne dla oka. Wiele szkockich whisky w CS jest mętna. Tutaj nic nie pływa, wszystko czyściutkie... Na razie Blanton's Straight najlepszy jak dla mnie. Jeśli ktoś ma dystans do bourbonów i jest wyznawcą szkockiej, irlandzkiej, japońskiej etc., powinien tego skosztować i rozwieje jego wątpliwości. Elijah Barrel Proof równie doskonały, Booker's najbardziej zaskakujący,nieokiełznany w smaku. Warto napić się także: Wild Turkey Rare Breed i 101 (doskonała cena w Polsce), Maker's Mark, Elijah Craig 12yo. Ostatnio nabyłem na bezcłówce Benchmark'a i Evan'a Williams'a. Evan jak to Evan bardzo przyjemny i fajny do picia, ma wszystko. Benchmark prosty, ale baardzo intensywny ma tylko 40% a daje radę. Z tego co piłem dotychczas nie polecam tylko Jima Beama białego (Black 6 i 8 letni bardzo dobre) i podstawki Four Roses (nijakie takie).
OdpowiedzUsuńpozdro,
AK
Niespodzianka? No to ciekawe, co to (dasz znać, mam nadzieję). Z twojego opisu flaszek wynika wniosek, że mamy bardzo podobny gust i klasyfikujemy wymienione przez ciebie flaszki w podobny sposób. Co do Four Roses Yellow Label, to rzeczywiście jest nijaki. Przyznam, że ze straight bourbon whiskey, jakie miałem okazję próbować, ten był najgorszy - i to pod każdym względem. Po drugiej stronie lokuję Blantonsa strejta - to dla mnie prawdziwe arcydzieło i dowód na to, że wcale nie trzeba dojrzewać bourbona powyżej dekady, by powstało prawdziwe arcydzieło mistrzów. Dziękuję Buffalo Trace (a w zasadzie Age International - właścicielowi marki), że mogę obcować z tym nektarem bogów za "normalną cenę" (jak na taką edycję) i bez strachu o dostępność.
UsuńCzekam na wieści z zakupów w USA...