Komputery w
Cragganmore – jak najbardziej!
Jak mówi
Douglas Murray, człowiek odpowiedzialny za procesy technologiczne w koncernie
Diageo, firma zdecydowała się na komputeryzację, jednak nie całego procesu
produkcji whisky, a jedynie jego kluczowych aspektów, mających znaczący wpływ
na powtarzalność palety końcowego produktu. To właśnie Murray na początku lat
90-tych ubiegłego wieku wdrożył elektroniczny system kontroli do założonej w
1869 roku Cragganmore Distillery i pokazał, jak z poziomu jednego panelu można
mieć wgląd i wpływ na wszystkie kluczowe elementy produkcji destylatów. W ten
sposób odpowiednio przeszkoleni kontrolerzy mają błyskawiczny i precyzyjny
dostęp do takich dane, jak np. ilość, temperatura, ciśnienie czy prędkość
przepływu półproduktów przez kolejne urządzenia systemu, jak kadzie, pompy czy
alembiki. Każdy pomiar ma określone normy oraz parametry graniczne,
przekroczenie których komputer natychmiast sygnalizuje operatorowi panelu
kontrolnego. W tym momencie operator jest w stanie zdecydować o dalszym
postępowaniu. Gdy jednak odczytywane dane przekroczą swą wartość krytyczną,
system jest w stanie automatycznie sam wyłączyć określoną pompę czy zamknąć
określony zawór. Oczywiście każda destylarnia whisky ma właściwe tylko sobie
parametry produkcji, stosownie do ekwipunku, receptury i innych niuansów, które
decydują o domowym charakterze danej whisky.
Wygląda więc na to, że cyfrowa
kontrola produkcji pozwala na obsługę systemu przez zaledwie jednego człowieka,
a w zasadzie przez pojedyncze ruchy jego palców, naciskających w odpowiednim
momencie odpowiednie klawisze. Oprogramowanie rzecz jasna monitoruje kolejne
etapy produkcji whisky, jednak wciąż niezbędny jest przeszkolony fachowiec,
zdolny do podejmowania decyzji. W końcu żaden komputer nie zastąpi oka czy nosa
doświadczonego pracownika, który jest w stanie w porę wychwycić odpowiednie
imponderabilia, od których zależy to „coś”, co stanowi o magii danej whisky.
Konkretnym
przykładem zastosowania automatyzacji w procesie produkcji whisky może być
obsługa słodu jęczmiennego. Dawniej wyglądało to tak, że tzw. mashman sam wstępnie oceniał rodzaj i jakość
dostarczonego mu ziarna, po czym przeładowywał go ręcznie z ciężarówek do
silosów. Obecnie przeładunek zboża odbywa się automatycznie, z minimalnym
udziałem człowieka, zaś wszelkich informacji na temat parametrów ziarna (destylarniom
należącym do Diageo) dostarcza wyspecjalizowane laboratorium z siedzibą w
Elgin. Jak tłumaczy Murray, jest to proces trwający około 2 dni. Roseisle
Distillery, produkująca około 300 ton słodu jęczmiennego, obsługuje w sumie 15
destylarni, co oznacza 15 różnych zamówień. Dzięki komputeryzacji procesu
produkcji i centralizacji systemu w obrębie wszystkich destylarni słodowych
należących do Diageo, taka operacja jest i możliwa i w miarę prosta.
Ekrany
panelu kontrolnego, sterującego produkcją w Cragganmore, bez przerwy
wyświetlają całe ciągi danych, jak chociażby tych dotyczących zacierania oraz
filtrowania gotowego zacieru. Dzięki cyfryzacji, jak twierdzi dalej Muarry, w
miejsce tradycyjnych kadzi zaciernych (mash
tun) możliwe jest używanie obecnie nowoczesnych kadzi (lauter tun), które automatycznie filtrują gotowy zacier do postaci
brzeczki. Dzięki cyfryzacji można było również wyeliminować np. odkręcanie
przez pracownika nawet do kilkunastu zaworów, by ręcznie sprawdzić temperaturę
płynu wewnątrz kadzi. Ponadto nowoczesne kadzie zużywają znacznie mniej wody od
kadzi tradycyjnych, co nie jest bez znaczenia dla kosztów produkcji, ale i dla
środowiska naturalnego. „Cały proces
produkcji [whisky] skłania się ku
komputeryzacji” – podsumowuje swoje spostrzeżenia Murray – „To podnosi efektywność. Zamiast ośmiu godzin
zacierania można wyprodukować gotowy zacier w czasie poniżej czterech godzin.”
I choć praktycznie każdy etap zacierania w destylarniach należących do Diageo podlega
wstępnemu zaprogramowaniu, to operator panelu kontrolnego może w każdej chwili
zaingerować w proces adekwatnie do sytuacji i potrzeb. Na przykład nieco innych
ustawień wymagał będzie komputer sterujący w przypadku whisky takiej, jak Blair
Athol, a inaczej trzeba ustawić parametry zacierania w przypadku chociażby
whisky z Cragganmore. Blair Athol uchodzi generalnie za whisky
orzechowo-korzenną, co w tym wypadku wymaga stosunkowo szybkiego załadowania
kadzi lauter tun oraz dość znacznych
prędkości przepływu płynu rzędu 400 litrów na minutę. Nieco inaczej rzecz ma
się, gdy chcemy otrzymać mięsistą i siarkową w stylu whisky Cragganmore. Tu
kadzie napełniane są dość leniwie, z równie leniwymi prędkościami przepływu
rzędu 200 litrów na minutę. Wszystko to rzecz jasna wymaga osobnego zaprogramowania
sterowników w każdej destylarni z osobna.
Według
Murraya najmniej dotkniętym komputeryzacją procesem w destylarniach Diageo jest
sama destylacja. Według niego nic tak do końca nie zastąpi wprawnego oka
operatora skrzynki, zwanej „spirit safe”.
To ono jest w stanie bezbłędnie odseparować od strumienia alkoholu dokładnie
ten, który nadawać się będzie na przeistoczenie go w wodę życia. Mimo to w
Cragganmore ostatecznie i tak komputer pobiera próbkę spirytusu i oznakowuje ją
specjalnym kodem kreskowym, po czym próbka trafia do laboratorium Elgin. Tam
jest ona przez kolejne inteligentne maszyny oceniana pod kątem rozlicznych
parametrów. Wyniki analizy danej próbki zostają następnie zapisane w systemie i
porównane do wyników próbki wzorcowej dla danej destylarni i nawet dla danej
marki whisky. Tego typu dane pozwolą zdecydować o dalszym losie konkretnego
destylatu, np. czy zostanie on wlany do beczek do tej pory raz użytych czy też
do beczek użytych już dwukrotnie. Wyniki te wpływają również na decyzję o
wyborze chociażby konkretnego magazynu leżakowego, w którym destylaty spędzą
kolejne kilka-kilkanaście lat.
Komputery w Speyburn –
ewentualnie…
Niecałe
16 mil od Cragganmore Distillery znajduje się inna destylarnia single malt
whisky. Mowa o założonej w 1897 roku Speyburn Distillery. Właścicielem
destylarni od ponad 20 lat jest Inver House. Jeszcze dekadę temu Speyburn mogła
spokojnie uchodzić za jedną z najbardziej przestarzałych technologicznie
destylarni w Szkocji. Rzecz jasna mówiąc „przestarzałych”, nie mam tu na myśli stricte negatywnego wizerunku tej
manufaktury. W zasadzie dla ortodoksyjnych miłośników gatunku tego typu cecha
może mieć z gruntu rzeczy bardzo pozytywne skojarzenie. Mimo to, w obliczu
rosnącego popytu na whisky szkocką (i nie tylko) Speyburn stanęła przed
potrzebą zainwestowania w usprawnienie procesu produkcji, by z systemu
5-dniowego przejść efektywnie do systemu 7-dniowego. Wyjścia były dwa – albo
zwiększyć zatrudnienie albo unowocześnić linię produkcyjną......" To tylko początkowy fragment mojego najnowszego artykułu pt. "Komputeryzacja, automatyzacja, ...destylacja.", jaki możecie w całości przeczytać na łamach lipcowego numeru miesięcznika Rynki Alkoholowe. Serdecznie zapraszam w imieniu własnym, jak i redakcji pisma.
http://american-whiskey.cba.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz