wtorek, 29 maja 2012

AUSTRALIAN SINGLE MALT - DIABEŁ TASMAŃSKI WŚRÓD WHISKY

Dla miesięcznika Rynki Alkoholowe piszę głównie o American Whiskey (która jest podmiotem niniejszego bloga). Jednak od czasu do czasu pisuję również o innych whisky z innych zakątków świata. Tym razem palec pędzący po mapie zatrzymał się na Australii i to własnie o owocach pracy Australijskich destylatorów whisky piszę w najnowszym majowym wydaniu Rynków. Oto fragment tekstu (tak na zachętę):

"Australijczycy są przyzwyczajeni do codziennych zmagań z rzeczywistością – taki tryb życia narzuca im sam kontynent, na jakim przyszło im żyć. W końcu są potomkami Europejczyków, którzy ponad 200 lat temu stawiali tu swoje pierwsze kroki (choć w porównaniu z rodowodem tubylczych Aborygenów, sięgającym 40 tysięcy lat wstecz, te 200 stanowi ledwie mgnienie oka). Swoje jestestwo współczesna Australia zawdzięcza pasji i determinacji ludzi, którzy zmagali się i wciąż zmagają ze zdecydowanymi częstokroć w swej formie protestami ziemi, która uchodzi za jeden z najbardziej nieprzyjaznych i wymagających zakątków globu. Nie można zapominać, że Australia, to w gruncie rzeczy wielka pustynia, przetrawiana ognistymi jęzorami pożarów, pełna przedziwnych kreatur, charakterystycznych wyłącznie dla tutejszych ekosystemów. Czy w takich warunkach można normalnie żyć, a do tego jeszcze destylować prawdziwą whisky?
W związku z tak rysującym się obrazem Australijskiego „raju” należy oczekiwać, że produkcja whisky nie będzie tu za łatwa, może nawet niemożliwa. Trzeba jednak podkreślić, że w gruncie rzeczy destylacja godnej uwagi whisky od początku do samego końca wcale nie jest zadaniem łatwym i wymaga ogromu wiedzy i cierpliwości. W ciągu ostatnich dekad podejmowano co najmniej kilka prób wykreowania australijskiej whisky, jednak bez sukcesu. Jałowa i wypalona ziemia nie dawała złudzeń na stosowne zbiory niezbędnych do produkcji whisky zbóż. Jednak niestrudzeni Australijscy destylatorzy osiągnęli w końcu cel i podłożyli trwałe podwaliny pod australijski whisky-biznes.
            Rosnący wciąż popyt na Szkocką whisky na nowych rynkach, jak chociażby południowo-wschodnia Azja, może oznaczać również realną możliwość zassania przez ten rynek whisky pochodzącej z innych krajów, w tym Australii. To może stworzyć także okazję dla australijskich destylatorów do zapełnienia swoją whisky luki, jaka wciąż jeszcze tkwi w tym względzie na ich rodzimym kontynencie. Wygląda na to, że australijskie destylarnie dysponują już dostatecznej jakości destylatami, by stawić czoła popytowi coraz to bardziej obeznanych w temacie koneserów whisky słodowej. Teraz problemem jawi się raczej dostateczna skala produkcji, by temuż popytowi sprostać. Choć na tym polu od kilku lat widać stosowne postępy, to jednak utrzymanie adekwatnego do ambicji niektórych destylatorów udziału w rodzimym rynku może być nie lada wyzwaniem. Nie jeden nie sprostał wymaganiom tak trudnego rynku, jak i może jeszcze trudniejszego krajobrazu. Jeszcze kilka lat temu można było w prasie fachowej przeczytać o Heller’s Road, największej wówczas destylarni whisky w Australii, która w końcu zaprzestała produkcji „wody życia” i obecnie skupia się jedynie na produkcji wódki. Dziś w Australii można namierzyć co najmniej kilkanaście destylarni produkujących whisky przynajmniej przez część roku. Destylarnie te różnią się między sobą wielkością i skalą produkcji. Podczas ich przeglądu natrafić można na małe przydomowe manufaktury, jak również na ogromne koncerny destylacyjne....."

Cały tekst dostępny oczywiście w wersji papierowej :)
Zapraszam do lektury!

sobota, 19 maja 2012

WYROK NA ELIJAHA CRAIGA SINGLE BARREL 18YO

Muszę przyznać, że z czystym uwielbieniem sączę wieczorową porą z kieliszka zaledwie kilka bourbon whiskey. Wśród nich póki co pierwsze miejsce zajmował Elijah Craig Single Barrel 18YO z destylarni Heaven Hill (patrz tutaj). Celowo piszę w czasie przeszłym nie dlatego, że w moim prywatnym rankingu zdetronizował go jakiś inny bourbon, ale dlatego, że już za niedługo 18-letni Craig przejdzie do historii (przynajmniej na jakiś czas, choć oficjalny wyraz "zawieszenie", prawdopodobnie oznacza trwałą rezygnację z kontynuacji tej znakomitej edycji Elijah Craiga).
Piszę to z żalem z dwóch powodów. Pierwszy opisałem powyżej, drugi zaś dotyczy znakomitej wręcz relacji jakości produktu do jego ceny. Średnio Elijah Craig 18YO kosztuje w Polsce o połowę taniej, niż inne porównywalne wiekowo bourbony (często nawet trzy razy taniej). Wynikało to między innymi z faktu, iż opisywana whiskey była do tej pory w stałej ofercie producenta, a nie tylko okresowo, jako edycje limitowane (które z natury swej rzeczy zawsze kosztują drożej).
Co zastąpi Elijaha Craiga Single Barrel 18YO? Będzie to póki co limitowany w ilości Elijah Craig Single Barrel 20YO. W sumie to niby lepiej, zawsze 2 lata maturacji więcej. Ale niepokojące jest w tym przypadku limitowanie nowej edycji. To oznacza jej ograniczoną podaż, prawdopodobnie wyłącznie na rynek amerykański i w znacznie wyższej cenie.
Jak podają dobrze poinformowane źródła - nowy Craig ma pojawić się jeszcze w maju lub na początku czerwca br. W tym celu Parker Beam (mistrz destylacji) opróżnił bez mała 80 beczek 20-letniego destylatu. około 1.300 750ml butelek z alkoholem 45% (90 proof) ma kosztować na rynku pierwotnym 130$ za sztukę (czyli jakieś 442zł). Dla porównania podam, że Craiga 18YO można u nas dostać już za około 260zł (a przecież Polska, to już rynek wtórny).
Zgodnie z zapowiedzią producenta Elijah Craig Single Barrel 20YO ma być początkiem dla pojawiania się kolejnych edycji limitowanych 21YO i nawet jeszcze starszych.

Z jednej strony wielbiciel marki, taki jak ja, powinien się cieszyć z nowych edycji ulubionego trunku, jednak nie za cenę zniknięcia z rynku takiego tuza, jakim był (i wciąż jeszcze jest) Elijah Craig Single Barrel 18YO - prawdziwa klasa sama dla siebie. jeśli nie macie go jeszcze w barku - spieszcie się - bo powoli zacznie on znikać z półek, a jego cena z pewnością zacznie rosnąć.
Poniżej butelka nowego Craiga 20YO:

poniedziałek, 14 maja 2012

OWIES I ŻYTO W BOURBONIE

Niedawno namierzyłem nie tylko Buffalo Trace Experimental Collection Made With Rice, ale również Buffalo Trace Experimental Collection Made With Oats . Dosłownie kilka dni temu trafiły one pod moją strzechę.
Podobno paletą nie powalają, ani jeden ani drugi. Podobno za te pieniądze (na rynku europejskim w cenie 70 funtów za sztukę) można kupić o wiele lepsze smakowo bourbon whiskey i to w dwa razy większej butelce (jak wszystkie BT Experimental Collection, i te pakowane są w butelkach 375ml). Jednak są co najmniej dwa powody, by zaryzykować i sięgnąć głębiej do portfela, żeby mieć choćby jednego z opisywanych bliźniaków. Po pierwsze - niezwykle cennym doświadczeniem dla każdego miłośnika i znawcy bourbon whiskey jest porównanie palety bourbonów w aspekcie ich receptury (mash bill). Przypomnę tylko, że standardowo w recepturze bourbon whiskey oprócz kukurydzy i słodu jęczmiennego jest żyto. Nieco rzadziej znajdziemy na rynku bourbona, w którym zamiast żyta zastosowano pszenicę (Makers Mark, W.L. Weller, Old Fitzgerald). Dzięki obu opisywanym bliźniakom otwierają się przed ich szczęśliwym posiadaczem zupełnie nowe perspektywy doświadczeń.
Po drugie - są to jedyne na świecie bourbon whiskey, których receptura oparta jest na ryżu i owsie. Dodatkowym atutem w tym względzie jest fakt, że należą one do Experimental Collection, co w praktyce oznacza ich absolutną niepowtarzalność i brak kontynuacji w przyszłości. W związku z tym ich rynkowa cena może tylko rosnąć i to znacznie, a to czyni z obu eksperymentów bardzo dobrą lokatę.
Ja póki co nie odkorkowałem jeszcze swoich egzemplarzy, choć wiem, że kiedyś to nastąpi. Czekam na razie na odpowiednią okazję.

niedziela, 13 maja 2012

EDYCJA LIMITOWANA MAKER'S 46

No i zaczęło się. Makers Mark Distillery właśnie ogłosiła, że wprowadziła na rynek pierwszą edycję limitowaną swojej najnowszej bourbon whiskey Maker's 46 (o którym wspominałem tutaj i tutaj), oczywiście wyróżniającej się od cywilnej edycji aż... kolorem wosku na butelce.
Szczerze mówiąc należało się tego spodziewać. Destylarnia słynie z wypuszczania na rynek edycji limitowanych swojej whiskey, a raczej edycji limitowanych swoich butelek (podobnie do metody stosowanej w Jack Daniel Distillery), najczęściej opatrując je różnokolorowym woskiem (zamiast standardowego czerwonego). Tym razem szyjkę zalano woskiem koloru białego i niebieskiego, przy okazji stemplując butelkę również na niebiesko.
No cóż, jest to z pewnością gratka dla fanów marki (a tych naprawdę nie brak również z Polsce), dla kolekcjonerów butelek, bo jednak nie dla kolekcjonerów whiskey - ta wciąż jest typowym Maker'sem 46, tylko zapewne droższym.
Jak podaje producent, na rynek krajowy trafi około 9000 sztuk tego bourbona. Najnowszy Maker's powstał z okazji dorocznych zawodów NCAA National Basketball Championship (2012), organizowanych przez University of Kentucky. Choć oficjalnie nazywa się on Maker's 46 Blue & White Bottle, to już w kręgach wspieranego przez Makers Mark Uniwersytetu of Kentucky ochrzczono go "UK National Championship Bottle (na e-Bayu sprzedaje się go pod hasłem "U.K. NCAA 2012 Championship").

wtorek, 8 maja 2012

BOURBON WHISKEY Z MORSKIM AKCENTEM!

Wkrótce, jak mówi John Hansel (wydawca magazynu Whisky Advocate), na rynek amerykański trafi 600 butelek bourbon whiskey, która w palecie ma prezentować akcenty typowo morskie. Posmak soli i wodorostów, to domena raczej szkockich maltów, leżakowanych gdzieś nad brzegiem morza, nie zaś bourbona z Kentucky. Jednak ostatnimi czasy w świecie whisky wszystko jest możliwe (no, prawie wszystko). Oto Trey Zoeller z McLain & Kyne (należącego do Castle Brands Inc.) zapowiedział niedawno, że ma zamiar wzbogacić rodzinę swoich Jefferson's Whiskey o bourbona, charakteryzującego się wyraźnymi morskimi akcentami.
Mowa o Jefferson's Ocean-Aged Bourbon Whiskey, która spędziła bez mała 4 lata na morzu, a dokładnie w beczkach, umieszczonych na pokładzie statku MV Ocean, pływającym w tym czasie po Pacyfiku i morzu Corteza. Jak mówi Zoeller, pomysł dojrzewania bourbon whiskey na morzu z początku wydawał się niedorzeczny. Jednak możliwość uzyskania bourbona, który w palecie reprezentowałby akcenty morskie, okazała się nad wyraz kusząca.
Podobno eksperyment się udał i destylaty z 3 beczek (do pozostałych skutecznie dobrała się załoga statku) niedługo powinny trafić na półki sklepowe w USA.
Zainteresowanych tym niecodziennym eksperymentem odsyłam tutaj.

wtorek, 1 maja 2012

HEAVEN HILL BUDUJE MIKRODESTYLARNIĘ

Jak donoszą wszystkie ważniejsze amerykańskie media, Heaven Hill Distilleries (producent takich whiskey, jak Evan Williams, Elijah Craig czy Henry McKenna) planuje we wrześniu przyszłego roku uruchomić małą destylarnię, opartą na dwóch klasycznych miedzianych alembikach. Destylarnia ta ma nawiązywać do metod produkcji whiskey, stosowanych na przełomie XVIII i XIX wieku przez samego Evana Williamsa (jednego z pierwszych komercyjnych destylatorów z Kentucky). Cały kompleks nazywać się będzie Evan Williams Bourbon Experience (EWBE) i oprócz dostępnej dla turystów mikrodestylarni zawierał będzie wszystko to, co whiskey-turysta kocha najbardziej, czyli sklep z pamiątkami, sale konferencyjne, tastig room i temuż podobne atrakcje.
EWBE znajdować się będzie w budynku należącym do Heaven Hill, przy 528 West Main Street w Louisville (w kompleksie miejskim, zwanym tradycyjnie Whiskey Row - dawnej kolebki bourbona w Kentucky). Całkowity koszt budowy EWBE ma wynieść 10 mln $ i docelowo ma dać zatrudnienie stałe dla 14 osób i czasowe dla 9. Heaven Hill przewiduje przyjmować w EWBE 100 tys. turystów rocznie. Nowa inwestycja ma być znakomitym uzupełnieniem dla świetnie prosperującego Bourbon Heritage Center, który od 2004 roku przyjmuje turystów w Bardstown, siedzibie HH i miejscu dawnej (spalonej w pożarze w 1996 roku) destylarni.
Przyznam, że z podziwem patrzę na poczynania właścicieli największej rodzinnej destylarni Bourbon Whiskey w USA. Prywatnie dodam, że jej bourbony należą do moich faworytów (z bezapelacyjnie królującym w moim rankingu bourbonem Elijah Craig 18YO Single Barrel). HH jest posiadaczem wielu nagród prestiżowych magazynów i rankingów. Obecnie zawiaduje największym zapasem beczek whiskey w USA, a mając za swych mistrzów destylacji Panów Beam (ojca Parkera i syna Craiga) z łatwością praktycznie co sezon wypuszcza na rynek jakiś hit - szczególnie mam tu na myśli ekskluzywną serię whiskey Parkers Heritage Collection.
Pomysł HH na mikrodestylarnię obok tej głównej nie jest bynajmniej nowy. Jakiś czas temu wpadli na tę ideę panowie z Buffalo Trace, otwierając mikrodestylarnię, nawiązującą do czasów i metod produkcji innego słynnego destylatora z Kentucky, Edmunda H. Taylora Jra.  Na podobny pomysł wpadł też Chatham Imports (właściciel słynnej marki Michters), jednak jego plany nadal są w fazie opracowywania. Dodam tylko, że mikrodestylarnia Michters miałaby się znajdować również w Louisville, całkiem niedaleko EWBE.